- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
11.03.2011
Piątek, 11 marca 2011 | dodano:11.03.2011 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 31.55 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 21.51 |
Pr. maks.: | 51.13 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 150m | Rower: |
Rano, a w zasadzie ok południa, pierwsze co zrobiłem po obudzeniu to spojrzałem przez okno, aby zobaczyć jaka jest pogoda. Mimo tego, że przeglądałem wczoraj z 5 prognoz na dzień dzisiejszy, a każda informowała o dużym zachmurzeniu i opadach, pogoda była dziś piękna, i nieskorzystanie z tego faktu byłoby grzechem :)
Tak więc ogarnąłem się, zjadłem jakieś małe śniadanko, trochę się porozciągałem i ok 13 byłem gotowy do wyjścia.
Mimo dość intensywnego wiatru jechało się całkiem dobrze, dość dziwnie mi się jechało, byłem zbyt wyprostowany, po zatrzymaniu się zauważyłem, że sztyca jest wsunięta kilka cm niżej niż na początku - korekta, mocne skręcenie zacisku i lecimy dalej.
Niestety, kilka kilometrów dalej, przy pl. Trech Krzyży w przerzutkę wkręcił mi się śmieć, mianowicie plastikowa torebka. Dobrze, że miałem przy sobie imbusy, co pozwoliło na szybkie wyjęcie kółeczka przerzutki, wywalenie siateczki i kontynuowanie jazdy. Później zauważyłem kilku rowerzystów 'wspinających się' na Agrykolę, więc sam postanowiłem spróbować, jednak po zimie forma spadła tragicznie, o ile wcześniej mogłem zrobić 20 podjazdów ze średnią ok 17kmph, tak teraz jednym podjazdem byłem dość mocno zmęczony - tragedia.
W sumie dalej trochę pokręciłem po lewej stronie Warszawy, posiedziałem chwilę na kole jakiemuś szosowcowi, którego później monąłem przy okazji zjazdu Książęcą (pozdrawiam kolegę na białej Meridzie w ubrankach Kellysa :) ) i tyle na dziś - trzeba będzie ostro trenować podjazdy :)
I dzisiejsza mapka:
Tak więc ogarnąłem się, zjadłem jakieś małe śniadanko, trochę się porozciągałem i ok 13 byłem gotowy do wyjścia.
Mimo dość intensywnego wiatru jechało się całkiem dobrze, dość dziwnie mi się jechało, byłem zbyt wyprostowany, po zatrzymaniu się zauważyłem, że sztyca jest wsunięta kilka cm niżej niż na początku - korekta, mocne skręcenie zacisku i lecimy dalej.
Niestety, kilka kilometrów dalej, przy pl. Trech Krzyży w przerzutkę wkręcił mi się śmieć, mianowicie plastikowa torebka. Dobrze, że miałem przy sobie imbusy, co pozwoliło na szybkie wyjęcie kółeczka przerzutki, wywalenie siateczki i kontynuowanie jazdy. Później zauważyłem kilku rowerzystów 'wspinających się' na Agrykolę, więc sam postanowiłem spróbować, jednak po zimie forma spadła tragicznie, o ile wcześniej mogłem zrobić 20 podjazdów ze średnią ok 17kmph, tak teraz jednym podjazdem byłem dość mocno zmęczony - tragedia.
W sumie dalej trochę pokręciłem po lewej stronie Warszawy, posiedziałem chwilę na kole jakiemuś szosowcowi, którego później monąłem przy okazji zjazdu Książęcą (pozdrawiam kolegę na białej Meridzie w ubrankach Kellysa :) ) i tyle na dziś - trzeba będzie ostro trenować podjazdy :)
I dzisiejsza mapka: