- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2012
Dystans całkowity: | 599.20 km (w terenie 173.00 km; 28.87%) |
Czas w ruchu: | 23:46 |
Średnia prędkość: | 25.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.50 km/h |
Suma podjazdów: | 960 m |
Maks. tętno maksymalne: | 187 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (84 %) |
Suma kalorii: | 5671 kcal |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 66.58 km i 2h 38m |
Więcej statystyk |
Po mieście - 27.11.2012
Wtorek, 27 listopada 2012 | dodano:27.11.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 38.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 29.77 |
Pr. maks.: | 54.50 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 90m | Rower: | Merida Road 880 |
KPN - 25.11.2012
Niedziela, 25 listopada 2012 | dodano:26.11.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 81.50 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 03:55 | km/h: | 20.81 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 320m | Rower: | Merida 96 |
Radzymin - 24.11.2012
Sobota, 24 listopada 2012 | dodano:24.11.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 37.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 32.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 10m | Rower: | Merida Road 880 |
Kampinos - 22.11.2012
Czwartek, 22 listopada 2012 | dodano:22.11.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 92.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:08 | km/h: | 29.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 4.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Road 880 |
Po mieście -21.11.2012
Środa, 21 listopada 2012 | dodano:21.11.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 27.89 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 4.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 800kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Road 880 |
KPN - 18.11.2012
Niedziela, 18 listopada 2012 | dodano:19.11.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 87.00 | Km teren: | 70.00 | Czas: | 03:51 | km/h: | 22.60 |
Pr. maks.: | 4.00 | Temperatura: | 39.5 | HRmax: | (%) | HRavg | 151( 75%) |
Kalorie: | 2753kcal | Podjazdy: | 180m | Rower: | Merida 96 |
Góra Kalwaria - 17.11.2012
Sobota, 17 listopada 2012 | dodano:17.11.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 86.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 30.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 2.0 | HRmax: | 187( 93%) | HRavg | 168( 84%) |
Kalorie: | 2118kcal | Podjazdy: | 30m | Rower: | Merida Road 880 |
No i sezon zatoczył wielkie koło, po dwutygodniowym totalnym odpoczynku od roweru czas zacząć przygotowania do sezonu 2013 :)
Akurat wczoraj dotarł do mnie nowy rower, tym razem szosa na którą chęć miałem od dawna. W sumie nawet długo nie szukałem, jakieś 2-3 tygodnie, było kilka ciekawych ofert, licytacji i w końcu wylicytowałem tę Meridę, używka, ale napęd jak nowy, jedynie klamkomanetki nieco 'zużyte wizualnie' i coś prawa manetka co jakiś czas niechętnie naciąga linkę, no nic, ale ogólnie jest ok :)
Wczoraj oczywiście po złożeniu rozbierałem i ważyłem części i dopieszczałem.
Rano pogoda taka sobie, to znaczy zgodnie z przewidywaniami: 2 stopnie i widoczność na 100-150 m, odechciało mi się nawet brać okulary, ostatnio w podobnych warunkach woda skraplała się od zewnątrz, no ale nic, biorę wszystko co potrzeba i idę.
Oczywiście problemy zaczęły się jeszcze na schodach - pulsometr się zbuntował i pokazywał tętno 190. Ehh, jednak bez nawilżenia opaski się nie da, no trudno, odpalę później. Wyszedłem z bloku, wsiadam na rower, odpycham się i... prawie się przewracam :D Hmmmm... ok, to nie jest MTB, jestem bardziej wyciągnięty, trzeba spróbować nieco inaczej. Udaje się, jadę, jest ok, od razu hamowanie i konkluzja, że to prawie nie hamuje, ale cóż, to jest rower do jeżdżenia a nie hamowania :)
Pierwsze spostrzeżenie (a w zasadzie po tym, że nie hamuje to drugie) jest takie, że szosa zajebiście przyspiesza, czuć, że cała energia przekazana na pedały idzie w koła, w MTB jednak tego nie ma, a to amortyzacja coś tam pochłania a to opony, tu jednak jest lepiej, znacznie lepiej.
Kolejna konkluzja jaka wynikła jest taka, że trzema mieć oczy w dupie, dosłownie. Cienkie opony nabite na 8 atm. rama, widelec alu - czuć dosłownie każdą najmniejszą nierówność, dodatkowo biorąc pod uwagę stan naszych dróg to jazda po nich czasem przypomina slalom, inaczej się nie da, niestety.
Niestety nie mam licznika (coś taniego kupię i tyle), ale cały czas mam wrażenie, że spokojnie jadę >30 kmph na luzie. Swoją drogą zawsze wydawało mi się, że nawierzchnia na Krakowskim Przedmieściu jest doskonała nawierzchnia... myliłem się. Jest tak kostka, ale równa i dobrze ułożona, na MTB nigdy nie czułem jakiejkolwiek nierówności, na szosie trochę mną wytrzęsło, nie chcę myśleć co jest na kocich łbach, podobnie przy zjeździe Agrykolą, na MTB >40 kmph i olewanie większości dziur, na szosie może ze 20 kmph jechałem a i tak miotało mną na lewo i prawo :P
W każdym razie zmierzałem do Góry Kalwarii, na początku wiatr lekko w twarz, ale jedzie się dobrze, przed samą GK jadę jeszcze ze 2-3 km za ciężarówką, ale kaseta niestety 14-25, więc brakuje trochę szybszych przełożeń. W GK tradycyjnie odbijam w prawo i do domu.
Gdzieś tam po kilku kilometrach się zatrzymałem i zrobiłem kilka fotek roweru (wiem, słaba jakość :P):
No i dalej pognałem do Warszawy, nawet nie założyłem słuchawek i czasem przestawałem pedałować żeby móc wsłuchiwać się w odgłos bębenka, co prawda nie I9, ani CK, ale i tak miód dla uszu :D
Co ciekawe przez 3 lata jazdy MTB chyba nigdy nie zagadał do mnie żaden inny gość, tak po prostu w oczekiwaniu na zielone światło.
A tu proszę, pierwszy dzień na szosie i w Piasecznie spotkałem innego szosowca, gość po 4 miesiącach z nogą w gipsie wsiadł na rower, brrrr...
W każdym razie trochę razem pojechaliśmy, później kolega odbił w prawo a ja pognałem za autobusem, trochę lansu na mieście i wróciłem do domu, o! :)
Akurat wczoraj dotarł do mnie nowy rower, tym razem szosa na którą chęć miałem od dawna. W sumie nawet długo nie szukałem, jakieś 2-3 tygodnie, było kilka ciekawych ofert, licytacji i w końcu wylicytowałem tę Meridę, używka, ale napęd jak nowy, jedynie klamkomanetki nieco 'zużyte wizualnie' i coś prawa manetka co jakiś czas niechętnie naciąga linkę, no nic, ale ogólnie jest ok :)
Wczoraj oczywiście po złożeniu rozbierałem i ważyłem części i dopieszczałem.
Rano pogoda taka sobie, to znaczy zgodnie z przewidywaniami: 2 stopnie i widoczność na 100-150 m, odechciało mi się nawet brać okulary, ostatnio w podobnych warunkach woda skraplała się od zewnątrz, no ale nic, biorę wszystko co potrzeba i idę.
Oczywiście problemy zaczęły się jeszcze na schodach - pulsometr się zbuntował i pokazywał tętno 190. Ehh, jednak bez nawilżenia opaski się nie da, no trudno, odpalę później. Wyszedłem z bloku, wsiadam na rower, odpycham się i... prawie się przewracam :D Hmmmm... ok, to nie jest MTB, jestem bardziej wyciągnięty, trzeba spróbować nieco inaczej. Udaje się, jadę, jest ok, od razu hamowanie i konkluzja, że to prawie nie hamuje, ale cóż, to jest rower do jeżdżenia a nie hamowania :)
Pierwsze spostrzeżenie (a w zasadzie po tym, że nie hamuje to drugie) jest takie, że szosa zajebiście przyspiesza, czuć, że cała energia przekazana na pedały idzie w koła, w MTB jednak tego nie ma, a to amortyzacja coś tam pochłania a to opony, tu jednak jest lepiej, znacznie lepiej.
Kolejna konkluzja jaka wynikła jest taka, że trzema mieć oczy w dupie, dosłownie. Cienkie opony nabite na 8 atm. rama, widelec alu - czuć dosłownie każdą najmniejszą nierówność, dodatkowo biorąc pod uwagę stan naszych dróg to jazda po nich czasem przypomina slalom, inaczej się nie da, niestety.
Niestety nie mam licznika (coś taniego kupię i tyle), ale cały czas mam wrażenie, że spokojnie jadę >30 kmph na luzie. Swoją drogą zawsze wydawało mi się, że nawierzchnia na Krakowskim Przedmieściu jest doskonała nawierzchnia... myliłem się. Jest tak kostka, ale równa i dobrze ułożona, na MTB nigdy nie czułem jakiejkolwiek nierówności, na szosie trochę mną wytrzęsło, nie chcę myśleć co jest na kocich łbach, podobnie przy zjeździe Agrykolą, na MTB >40 kmph i olewanie większości dziur, na szosie może ze 20 kmph jechałem a i tak miotało mną na lewo i prawo :P
W każdym razie zmierzałem do Góry Kalwarii, na początku wiatr lekko w twarz, ale jedzie się dobrze, przed samą GK jadę jeszcze ze 2-3 km za ciężarówką, ale kaseta niestety 14-25, więc brakuje trochę szybszych przełożeń. W GK tradycyjnie odbijam w prawo i do domu.
Gdzieś tam po kilku kilometrach się zatrzymałem i zrobiłem kilka fotek roweru (wiem, słaba jakość :P):
No i dalej pognałem do Warszawy, nawet nie założyłem słuchawek i czasem przestawałem pedałować żeby móc wsłuchiwać się w odgłos bębenka, co prawda nie I9, ani CK, ale i tak miód dla uszu :D
Co ciekawe przez 3 lata jazdy MTB chyba nigdy nie zagadał do mnie żaden inny gość, tak po prostu w oczekiwaniu na zielone światło.
A tu proszę, pierwszy dzień na szosie i w Piasecznie spotkałem innego szosowca, gość po 4 miesiącach z nogą w gipsie wsiadł na rower, brrrr...
W każdym razie trochę razem pojechaliśmy, później kolega odbił w prawo a ja pognałem za autobusem, trochę lansu na mieście i wróciłem do domu, o! :)
Czersk - 04.11.2012
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano:05.11.2012 Kategoria >100km, Wycieczka
Km: | 117.00 | Km teren: | 45.00 | Czas: | 05:18 | km/h: | 22.08 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 230m | Rower: | Merida 96 |
Ehh, kolejna zima zbliża się niestety wielkimi krokami, cały ostatni tydzień temperatura w okolicy 0 st. i jakiś taki nastrój, że nic się nie chce, ale za to przynajmniej weekend ładny, zapowiadane upały 10 st, więc warto wyjść, pokręcić jeszcze przed krótkim snem zimowym bo później najtrudniejsza część sezonu... trenażer. A że rowerowa przerwa też nadciąga nieubłaganie to trzeba wykorzystać co się da i zrobić spokojny rozjazd (przynajmniej takie było założenie), akurat większość ekipy + kilka nowych twarzy wybierała się do Czerska z założeniem spokojnej jazdy asfaltem więc nie omieszkałem się podłączyć. Dzień wcześniej jeszcze ze Sławkiem ustaliłem ewentualny, terenowy powrót z Czerska, żeby nie było tak nudno :)
Wstaję w miarę wcześnie, żeby na spokojnie się ogarnąć, ubrać, na miejsce spotkania dojeżdżam 5 minut przed czasem, akurat przyjechał Bobik, więc czekamy na resztę. Kilka chwil później dojeżdżają wszyscy, łącznie chyba 8 osób... sporo. W zasadzie dojazd do zamku w Czersku nudny, bo w końcu jak jazda po szosie może być ciekawa? W zasadzie jedyny postój jaki mieliśmy to Biedronka w Gorze Kalwarii, generalnie dość sprawnie.
Na miejscu chwila konsternacji i wspólna fotka pod zamkiem:
No i ze Sławkiem się zebraliśmy, wyszło na to, że cała reszta wolała asfalt zamiast terenu. A jechało się bardzo dobrze, w zasadzie do MPK w zdecydowanej większości szutrami, trochę tylko bardziej 'terenowego' terenu. Można było spodziewać się dużych ilości błota a tu proszę... było na prawdę nieźle.
W MPK było bardzo sucho, musieliśmy niestety (niestety, bo lekki rozjazd miałem robić) trochę przycisnąć ze względu na dość późną porę - to tak odnośnie pierwszego zdania wpisu, bo była 15.30 a już się mocno ściemniało. Tak więc MPK pokonaliśmy bardzo sprawnie.
W zasadzie z całego wyjazdu najbardziej chyba byłem zadowolony z powrotu - al. Solidarności i Radzymińską przejechałem za autobusem >50 kmph, więc od Wileńskiego 5 minut i byłem w domu :)
Wstaję w miarę wcześnie, żeby na spokojnie się ogarnąć, ubrać, na miejsce spotkania dojeżdżam 5 minut przed czasem, akurat przyjechał Bobik, więc czekamy na resztę. Kilka chwil później dojeżdżają wszyscy, łącznie chyba 8 osób... sporo. W zasadzie dojazd do zamku w Czersku nudny, bo w końcu jak jazda po szosie może być ciekawa? W zasadzie jedyny postój jaki mieliśmy to Biedronka w Gorze Kalwarii, generalnie dość sprawnie.
Na miejscu chwila konsternacji i wspólna fotka pod zamkiem:
No i ze Sławkiem się zebraliśmy, wyszło na to, że cała reszta wolała asfalt zamiast terenu. A jechało się bardzo dobrze, w zasadzie do MPK w zdecydowanej większości szutrami, trochę tylko bardziej 'terenowego' terenu. Można było spodziewać się dużych ilości błota a tu proszę... było na prawdę nieźle.
W MPK było bardzo sucho, musieliśmy niestety (niestety, bo lekki rozjazd miałem robić) trochę przycisnąć ze względu na dość późną porę - to tak odnośnie pierwszego zdania wpisu, bo była 15.30 a już się mocno ściemniało. Tak więc MPK pokonaliśmy bardzo sprawnie.
W zasadzie z całego wyjazdu najbardziej chyba byłem zadowolony z powrotu - al. Solidarności i Radzymińską przejechałem za autobusem >50 kmph, więc od Wileńskiego 5 minut i byłem w domu :)
Lasek Bielański - 01.11.2012
Czwartek, 1 listopada 2012 | dodano:03.11.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 27.00 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 24.18 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 100m | Rower: | Merida 96 |