- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Kampinos + podjazdy - 14.05.2011
Sobota, 14 maja 2011 | dodano:15.05.2011 Kategoria >100km, Trening
Km: | 107.25 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 05:12 | km/h: | 20.62 |
Pr. maks.: | 47.92 | Temperatura: | 19.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Rockrider 5.2 custom - nie istnieje. |
Nowa manetka prawa Shimano Deore XT M770.
W zasadzie na początku były plany wyjazdu na XII Rajd Bielański, jednak po głębszym namyśle stwierdziłem, że to zbyt familijna impreza i pewnie tempo nie będzie zbyt satysfakcjonujące, cytując Piotrka, była to 'Masa Krytyczna po Kampinosie" :)
Wyjazd do Kampinosu z naszego standardowego miejsca, czyli metro Młociny. Jak się okazało na miejscu nie jest to jedynie nasz punkt zborny, bowiem zebrała się tam liczna grupa rowerzystów-wycieczkowiczów, którzy również udali się do Kampinosu, jednak inną trasą.
My dojechaliśmy do Truskawia, gdzie wskoczyliśmy w teren, bardzo przyjemny, ciepły i słoneczny dzień, prawie bezwietrzny. W samym lesie dużo ludzi, frekwencja na Rajdzie Bielańskim dopisała, minęliśmy kilka grupek, kilka osób trenujących, my jednak bez Artura jechaliśmy dosyć powoli i zwiedzaliśmy las.
Po raz pierwszy udało mi się zgubić, mianowicie cłopacy odjechali mi na piaszczystym podjeździe, tak, że myślałem, iż na szczycie odbili gdzieś na singletracka między drzewami, jednak na szczęście mieliśmy zasięg w telefonach i po krótkiej rozmowie zawrócili po mnie, jak się okazało pojechali prosto.
Dalej pojechaliśmy na polankę, na której na chwilę się zatrzymaliśmy, napiliśmy się, zjedliśmy, chwilę pogadaliśmy i dalej w trasę. Jadąc dalej spotkaliśmy bikera, który nas zatrzymał i spytał o drogę do szpitala, jakoś mu wytłumaczyłem, po czym szybko ruszył dalej, pomyśleliśmy, że jego kolega miał wypadek, jednak jak okazało się ~kilometr dalej zasłabł jakiś starszy męźczyzna. Na szczęście zebrała się mała grupka ludzi, która mu pomogła, jak dojechaliśmy, to gość był przytomny, poprosili nas tylko, żebyśmy zajechali do 'stróżówki' i poprosili o wezwanie karetki, gdyż sami mieli problem z komunikacją i nie byli w stanie określić położenia. Jakieś 1.5 km dalej znaleźliśmy chyba stadninę koni, czy coś takiego, poprosiliśmy jakiegoś tamtejszego kolesia o pomoc, który do nich udał się na wierzchowcu :)
Pojechaliśmy dalej, nieco się pokręciliśmy, po czym zaczeliśmy wracać, przy okazji Piotrek wpadł w błoto (tym razem byłem przygotowany i zlazłem z roweru nie ryzykując wpadnięcia tak jak ostatnio - w błoto prosto na mordę :D), ale przy małej prędkości i boczkiem, jeszcze się przytrzymał ręką, więc nawet specjalnie się nie ubrudził. Wróciliśmy do Warszawy po drodze mijając hordy ludzi z Rajdu Bielańskiego.
Ja udałem się jeszcze na Agrykolę zrobić kilka podjazdów, mimo 80 km w nogach zrobiłem 5 podjazdów, w tym podjazdy na jednej nodze, więc skoro dałem radę to chyba nie jest tak tragicznie. Pokręciłem się jeszcze po mieście, żeby dobić do setki, w taki ładny dzień było to czystą przyjemnością, biorąc pod uwagę, że przez tydzień walczyłem z menetką :)
Wracając do domu zajechałem na stację benzynową do kompresora, z ciekawości zobaczyć ciśnienie w kołach, myślałem, że mam coś ok 2.2/2.4 atm. okazało się, że mam 2.0/1.6 atm. - aż dziwne, że obyło się bez snake'a, jednak Karma pod względem przebijalności jest niezła ^^
Tym razem niestety bez mapki, nie wiem, czy to brak update'a QuickGPS'a, czy przez co, ale ani Endomondo, ani Sportypal nie mogły złapać fix'a :(
W zasadzie na początku były plany wyjazdu na XII Rajd Bielański, jednak po głębszym namyśle stwierdziłem, że to zbyt familijna impreza i pewnie tempo nie będzie zbyt satysfakcjonujące, cytując Piotrka, była to 'Masa Krytyczna po Kampinosie" :)
Wyjazd do Kampinosu z naszego standardowego miejsca, czyli metro Młociny. Jak się okazało na miejscu nie jest to jedynie nasz punkt zborny, bowiem zebrała się tam liczna grupa rowerzystów-wycieczkowiczów, którzy również udali się do Kampinosu, jednak inną trasą.
My dojechaliśmy do Truskawia, gdzie wskoczyliśmy w teren, bardzo przyjemny, ciepły i słoneczny dzień, prawie bezwietrzny. W samym lesie dużo ludzi, frekwencja na Rajdzie Bielańskim dopisała, minęliśmy kilka grupek, kilka osób trenujących, my jednak bez Artura jechaliśmy dosyć powoli i zwiedzaliśmy las.
Po raz pierwszy udało mi się zgubić, mianowicie cłopacy odjechali mi na piaszczystym podjeździe, tak, że myślałem, iż na szczycie odbili gdzieś na singletracka między drzewami, jednak na szczęście mieliśmy zasięg w telefonach i po krótkiej rozmowie zawrócili po mnie, jak się okazało pojechali prosto.
Dalej pojechaliśmy na polankę, na której na chwilę się zatrzymaliśmy, napiliśmy się, zjedliśmy, chwilę pogadaliśmy i dalej w trasę. Jadąc dalej spotkaliśmy bikera, który nas zatrzymał i spytał o drogę do szpitala, jakoś mu wytłumaczyłem, po czym szybko ruszył dalej, pomyśleliśmy, że jego kolega miał wypadek, jednak jak okazało się ~kilometr dalej zasłabł jakiś starszy męźczyzna. Na szczęście zebrała się mała grupka ludzi, która mu pomogła, jak dojechaliśmy, to gość był przytomny, poprosili nas tylko, żebyśmy zajechali do 'stróżówki' i poprosili o wezwanie karetki, gdyż sami mieli problem z komunikacją i nie byli w stanie określić położenia. Jakieś 1.5 km dalej znaleźliśmy chyba stadninę koni, czy coś takiego, poprosiliśmy jakiegoś tamtejszego kolesia o pomoc, który do nich udał się na wierzchowcu :)
Pojechaliśmy dalej, nieco się pokręciliśmy, po czym zaczeliśmy wracać, przy okazji Piotrek wpadł w błoto (tym razem byłem przygotowany i zlazłem z roweru nie ryzykując wpadnięcia tak jak ostatnio - w błoto prosto na mordę :D), ale przy małej prędkości i boczkiem, jeszcze się przytrzymał ręką, więc nawet specjalnie się nie ubrudził. Wróciliśmy do Warszawy po drodze mijając hordy ludzi z Rajdu Bielańskiego.
Ja udałem się jeszcze na Agrykolę zrobić kilka podjazdów, mimo 80 km w nogach zrobiłem 5 podjazdów, w tym podjazdy na jednej nodze, więc skoro dałem radę to chyba nie jest tak tragicznie. Pokręciłem się jeszcze po mieście, żeby dobić do setki, w taki ładny dzień było to czystą przyjemnością, biorąc pod uwagę, że przez tydzień walczyłem z menetką :)
Wracając do domu zajechałem na stację benzynową do kompresora, z ciekawości zobaczyć ciśnienie w kołach, myślałem, że mam coś ok 2.2/2.4 atm. okazało się, że mam 2.0/1.6 atm. - aż dziwne, że obyło się bez snake'a, jednak Karma pod względem przebijalności jest niezła ^^
Tym razem niestety bez mapki, nie wiem, czy to brak update'a QuickGPS'a, czy przez co, ale ani Endomondo, ani Sportypal nie mogły złapać fix'a :(