- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Mazovia Cyclocross Marathon, Piaseczno - 15.04.2012
Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano:16.04.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km: | 51.00 | Km teren: | 45.00 | Czas: | 02:23 | km/h: | 21.40 |
Pr. maks.: | 53.00 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | 191( 93%) | HRavg | 175( 85%) |
Kalorie: | 2224kcal | Podjazdy: | 110m | Rower: | Merida 96 |
Kilka dni temu Cezary Zamana pisząc o trasie w Piasecznie stwierdził: "Nie błoto i kałuże będą więc wyzwaniem tego maratonu"...
Chociaż prognoza pogody zapowiadała duże opady deszczu, to od samego rana praktycznie tylko mżało. Do Piaseczna ruszyliśmy z Piotrkiem z Metra Centrum, dojeżdżając do Kabat, przez lasek Kabacki z małą pomocą tubylców udało nam się trafić na miejsce startu, gdzie spotkaliśmy resztę naszej ekipy, jednak bez Łukasza, który wraz z dziewczyną miał dojechać autobusem.
Krótka rozgrzewka, kilka łyków izotonika, sprawdzenie chipa startowego (tym razem działał przez cały czas :D) i do sektorów. Czekając w sektorze, 5 minut przed startem przybył Łukasz, okazało się, że nieco się zagubił, zostawił dziewczynę w lesie i jak najszybciej przybył na start, w związku z czym musiał (w zasadzie mógł oddać, ale mniejsza z tym...)jechać mając w plecaku dużo żarcia, pompkę do amora i kilka niepotrzebnych pierdół :)
Po starcie nie było dość szybko, aczkolwiek w kilku momentach były zwężenia ze względu na dużą ilość błota zalegającą na trasie:
Jak widać błoto było po piasty a nawet ponad nie :)
Po godzinie jazdy praktycznie opadłem z sił, nie mogłem wejść powyżej progu mleczanowego i ogólnie nie jechało mi się zbyt dobrze, jedynie na asfalcie odrabiałem straty.
Jak zawsze na początku dałem dupy, Łukasza, który jechał za Piotrkiem dogoniłem dopiero po ok. 20-25 km, Piotrka goniłem przez kolejne 10 km. Trasa była masakryczna, bardzo dużo przestojów, sporo prowadzenia rowerów i całe 100 m przewyższeń.
Błoto na trasie zalegało przynajmniej od tygodnia a jak widać w pierwszym zdaniu organizator do samego końca zapewniał, że trasa jest w 99% przejezdna i porównywał ją do trasy Paryż-Roubaix.
W każdym razie raz ja jechałem za Piotrkiem, raz on za mną, praktycznie do samego końca jechaliśmy blisko, na finiszu jedynie 50 s różnicy.
Po finiszu poszliśmy na stadion, gdzie było rozstawione miasteczko
Po wszystkim poczekaliśmy godzinę na umycie rowerów (no tak, 1100 zawodników i 4 karchery...), zjedliśmy makaron i autobusem i metrem wróciliśmy do domu.
Ogólnie nie jest najgorzej, tylko jedna gleba (a w zasadzie podparcie ręką), bo przykleiłem się do błota i momentalnie wytraciłem całą prędkość.
Open: 158/441
Kat: 16/21
Także jak widać, jeszcze trzeba potrenować. Szkoda, że zabrakło mi zaledwie 2 pktów do awansu do 4 sektora :<
Do tego trzeba wymienić napęd, dość intensywnie przeskakuje.
Chociaż prognoza pogody zapowiadała duże opady deszczu, to od samego rana praktycznie tylko mżało. Do Piaseczna ruszyliśmy z Piotrkiem z Metra Centrum, dojeżdżając do Kabat, przez lasek Kabacki z małą pomocą tubylców udało nam się trafić na miejsce startu, gdzie spotkaliśmy resztę naszej ekipy, jednak bez Łukasza, który wraz z dziewczyną miał dojechać autobusem.
Krótka rozgrzewka, kilka łyków izotonika, sprawdzenie chipa startowego (tym razem działał przez cały czas :D) i do sektorów. Czekając w sektorze, 5 minut przed startem przybył Łukasz, okazało się, że nieco się zagubił, zostawił dziewczynę w lesie i jak najszybciej przybył na start, w związku z czym musiał (w zasadzie mógł oddać, ale mniejsza z tym...)jechać mając w plecaku dużo żarcia, pompkę do amora i kilka niepotrzebnych pierdół :)
Po starcie nie było dość szybko, aczkolwiek w kilku momentach były zwężenia ze względu na dużą ilość błota zalegającą na trasie:
Jak widać błoto było po piasty a nawet ponad nie :)
Po godzinie jazdy praktycznie opadłem z sił, nie mogłem wejść powyżej progu mleczanowego i ogólnie nie jechało mi się zbyt dobrze, jedynie na asfalcie odrabiałem straty.
Jak zawsze na początku dałem dupy, Łukasza, który jechał za Piotrkiem dogoniłem dopiero po ok. 20-25 km, Piotrka goniłem przez kolejne 10 km. Trasa była masakryczna, bardzo dużo przestojów, sporo prowadzenia rowerów i całe 100 m przewyższeń.
Błoto na trasie zalegało przynajmniej od tygodnia a jak widać w pierwszym zdaniu organizator do samego końca zapewniał, że trasa jest w 99% przejezdna i porównywał ją do trasy Paryż-Roubaix.
W każdym razie raz ja jechałem za Piotrkiem, raz on za mną, praktycznie do samego końca jechaliśmy blisko, na finiszu jedynie 50 s różnicy.
Po finiszu poszliśmy na stadion, gdzie było rozstawione miasteczko
Po wszystkim poczekaliśmy godzinę na umycie rowerów (no tak, 1100 zawodników i 4 karchery...), zjedliśmy makaron i autobusem i metrem wróciliśmy do domu.
Ogólnie nie jest najgorzej, tylko jedna gleba (a w zasadzie podparcie ręką), bo przykleiłem się do błota i momentalnie wytraciłem całą prędkość.
Open: 158/441
Kat: 16/21
Także jak widać, jeszcze trzeba potrenować. Szkoda, że zabrakło mi zaledwie 2 pktów do awansu do 4 sektora :<
Do tego trzeba wymienić napęd, dość intensywnie przeskakuje.
Komentarze
Pogratulować w takim razie. Zazwyczaj strat po prostu nie widać ale akumulują się w tempie kilkaset złotych na wyścig. Możliwe, że rozważniej jechałeś :) albo pogłoski o zmianie trasy już w czasie trwania wyścigu są prawdziwe.
Powodzenia w NDM. Niestety odpuszczę gdyż nie wiem jak organizm zareaguje na dwa wyścigi w jeden weekend i podejrzewam, że byłby to prezent dla konkurencji z generalki :) C-X - 18:01 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj
Powodzenia w NDM. Niestety odpuszczę gdyż nie wiem jak organizm zareaguje na dwa wyścigi w jeden weekend i podejrzewam, że byłby to prezent dla konkurencji z generalki :) C-X - 18:01 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj
Się działo. Duże straty na sprzęcie ? Zdążysz na Chorzele ?
X-C - 17:08 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj
To był chyba najgłupszy pomysł, jaki mi mógł przyjść do głowy - zostawiłem dziewczynę w lesie :(. Co prawda była niedaleko miejsca gdzie już stały samochody ludzi startujących, ale i tak jak pomyśle to nie ogarniam.... Następnym razem pożyczę auto, by nie było takich sytuacji.
Łukasz - 09:45 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Komentuj