Info

baton rowerowy bikestats.pl

 Moje rowery

Merida Road 880 13592 km
Merida 96 6686 km
Rockrider 5.2 custom - nie istnieje. 8730 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(21)

 Archiwum

Poland Bike - Otwock - 12.05.2013

Niedziela, 12 maja 2013 | dodano:13.05.2013 Kategoria Race Day, 40-59km
Km:58.00 Km teren:50.00 Czas:02:51km/h:20.35
Pr. maks.:0.00Temperatura:16.0 HRmax:174( 87%)HRavg190( 95%)
Kalorie: 2600kcalPodjazdy:330mRower:Merida 96
No i kolejny start za mną... Tym razem nieco dalej niż poprzednio, ale wciąż relatywnie blisko, bo w Otwocku, czyli ok 35 min. jazdy pociągiem.
Ten miesiąc jak widać na słupkach po lewej minął dość spokojnie - to chyba głównie za sprawą znacznie zmniejszonej ilości czasu na treningi, praca, studia, niestety dość ciężko pogodzić to jeszcze z rowerem, no ale jakoś trzeba sobie radzić, do tego jeszcze rozpoczęty sezon wyścigowy, więc (akurat w ostatnim miesiącu) jakoś tych kilometrów nieco mniej wyszło, ale za to przybyły kilometry w terenie. :)

Nauczony poprzednim startem tym razem nogawki i wszystko inne spakowałem wieczorem przed startem, żeby rano szybko wyjść i nie szukać nogawek jak ostatnio - plan się udał, rano szybko się ogarnąłem i szybko na dworzec a że wszystko miałem dobrze zaplanowane to na pociąg poczekałem może 5 minut i pojechałem - "nowym" EN57-AKM :)
Na miejscu bez problemu dojechałem do miasteczka, oddałem rzeczy do biura, ogólnie się przygotowałem, zjadłem bułkę i na rozgrzewkę. 15 minut rozgrzewki, kilka mocniejszych akcentów i na start, do 5 sektora... 10 minut przed startem stoję w sektorze a i tak staję w połowie sektora. Generalnie plan jest taki, żeby możliwie szybko po starcie przebić się przez 5 i 4 sektor i jechać w jakiejś w miarę mocnej grupie. Chyba tylko jednego nie wziąłem pod uwagę w tym idealnym planie, mianowicie po starcie ludzie z 5 sektora zupełnie nie współpracowali, kompletny chaos, każdy jechał swoje, każdy oddzielnie, ja tylko skakałem między kołami kolejnych zawodników i nawet to wyprzedzanie jakoś szło, bo w 4. sektorze znalazłem się jakoś po 4 minutach. Jechałem i wyprzedzałem kolejnych zawodników, nawet dość spokojnie, bo tętno ustabilizowało się w okolicy 182 bpm, ale po 30 minutach zjedzona bułka dała o sobie znać (nie, nie w ten sposób... :>), jakoś tak na ok 10 minut dopadła mnie kolka, tętno oczywiście w dół, tempo oczywiście w dół, ale jakoś jechałem do przodu. Oprócz kolki sporym zaskoczeniem okazał się też szybki pierwszy bufet (na 15 km może), wziąłem izo, bo nawet to było częścią planu - tym razem w plecaku miałem sporo mniej wody niż poprzednio, byłem lekki, szybki i zwinny :)
Bez większych niespodzianek wyprzedzałem kolejnych zawodników, nawet błoto i piach mi nie przeszkadzały, jechało się na prawdę dobrze chociaż było kilka momentów, gdzie jechałem na granicy, ale obyło się bez zaliczenia gleby. Niestety kolejna niedogodność po ~1.5h wyścigu, tym razem plecy - masakra, dolna część pleców (korzonki?) koszmarnie bolała, mimo fulla, mimo nie największego ciśnienia w oponach bolały mnie cholerne plecy, pierwszy raz podczas wyścigu tyle razy miałem ochotę zejść z trasy, ale wyszedłem z założenia, że zmarnowałbym całkiem udany start a do mety i tak trzeba jakoś dojechać, więc cisnąłem dalej. W drugiej połowie wyścigu po tym jak 2 razy moje (NOWE!) buty nurkowały w kałuży widząc wielkie błoto, którego przejechać nie było szansy olałem wszystko, zlazłem z roweru i przez środek błota przebiegłem, zyskałem nawet trochę nad zawodnikami z tyłu. Na trasie było też kilka fajnych podjazdów i chyba sam siebie na niektórych zaskoczyłem, w sumie prowadziłem tylko raz, ale na mocno piaszczystym, więc czuję się usprawiedliwiony, swoją drogą 5 sektor = sporo blokowania na nawet względnie prostych podjazdach:

Większość trasy przejechałem samotnie, dojeżdżałem do jednej grupy, chwila odpoczynku i do przodu, do kolejnej grupy i o ile z przodu widać kogoś to jest motywacja i chęć gonienia, gorzej, jeżeli 200-300 m przede mną nikogo nie widać. Tak właśnie było jakieś 10 km przed metą (po kolejnej kolce i bólu pleców), dałem się dogonić 2 kolegom i usiadłem im na kole, kolejna grupa w oddali przed nami i to dość sporo, pewnie minuta straty. Chwilę odpocząłem, wkurzyłem się i wskoczyłem na przód, powiedziałem chłopakom, ze gonimy, no i goniliśmy... tętno ze 170 wskoczyło na ~186, jedziemy tak kilometr, drugi, trzeci, piąty, powoli się zbliżamy do przeciwników, ale mam wrażenie, że jednak nie damy rady ich dogonić, proszę o zmianę, ale słyszę, żebym ciągnął dalej, że koledzy już i tak nie zaatakują... no trudno, cisnę dalej. Na ostatnim kilometrze, już praktycznie na samym wjeździe na stadion jesteśmy kilka/kilkanaście metrów za grupką 3 osób, którą goniliśmy... jest nieźle. Szybki wjazd na stadion, 150 metrów do końca i już sam jestem na kole ostatniego kolegi z poprzedzającej grupy, myślę sobie, że jest dobrze, ale trzeba będzie mocno finiszować, bo pewnie nie dadzą łatwo się wyprzedzić, do tego nie najlepsza pozycja do wyprzedzania, bo po wewnętrznej się nie zmieszczę a przede mną z lewej jedzie jeden z zawodników:

Lekko zwalniam i wychodzę na zewnętrzną oczekując mocnej walki na finiszu i zonk... przyciskam na pedały, przejeżdżam linię mety, patrzę za siebie a koledzy za mną finiszują 3 sekundy później, szkoda, bo lubię tak bezpośrednią walkę :)



Po finiszu padam na ziemię, łapię oddech, zjadam makaron (fuj, paskudny się okazał tym razem), torchę ciastek i owoców, chwilę czekam na wyniki, zamieniam kilka słów ze znajomymi i wracam do domu - zimno, może padać, nie ma na co czekać :)

Trasa bardzo fajna, trochę mną wytrząchało, ale nawet błoto, i piach nie umniejszyły trasie, były podjazdy, trochę zjazdów, trzeba było skręcać, trasa jak na mazowsze genialna, można ją chyba porównać do ubiegłorocznego Płocka, nawet suma podjazdów wyszła jakaś podobna.

A wynik całkiem ok - 83% rating, rok temu taki rating miałem dopiero we wrześniu a tu jeszcze małe problemy na trasie, jest ok. Plan zakładał też awans przynajmniej do 3. sektora - szkoda, że nie założyłem ambitniejszego 2. sektora, bo zabrakło mi 1 punktu do awansu wyżej... 10 sekund, no ale trudno, za 2 tygodnie awansuję sobie :)
Wracając jeszcze do celów i planów - wyprzedanie wyszło dobrze - z 5. sektora szybszych było 5 zawodników, z 4. sektora aż 2 osoby i z 3 sektora wyprzedziłem ok 2/3, jestem zadowolony z wyniku i to chyba najważniejsze :)

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iajas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]