- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 833.73 km (w terenie 318.00 km; 38.14%) |
Czas w ruchu: | 40:06 |
Średnia prędkość: | 20.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3909 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (85 %) |
Suma kalorii: | 25351 kcal |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 49.04 km i 2h 21m |
Więcej statystyk |
Mazovia, Piaseczno - Dojazd/Powrót - 15.04.2012
Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano:16.04.2012 Kategoria 40-59km, Lajt
Km: | 42.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 21.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | 164( 80%) | HRavg | 134( 65%) |
Kalorie: | 900kcal | Podjazdy: | 100m | Rower: | Merida 96 |
Agrykola i Bielański podwójnie - 12.04.2012
Czwartek, 12 kwietnia 2012 | dodano:12.04.2012 Kategoria 60-79km, Trening
Km: | 74.00 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 20.65 |
Pr. maks.: | 50.50 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 468m | Rower: | Merida 96 |
Eh, coś mi się pulsometr spsuł, od razu po odpaleniu pokazuje tętno i się zacina (znaczy nie odświeża tętna), mam nadzieję, że to jednorazowy problem, bo jakoś nie widzi mi się odsyłanie go na gwarancję :c
Najpierw samotnie pojechałem na Agrykolę, gdzie zrobiłem 10 podjazdów + 2 podjazdy schodkami, później do Bielańskiego na 1 pętelkę.
Po wyjechaniu z lasu zadzwoniłem do Łukasza, żeby wziąć moje obcinaczki do pancerzy. Podjechałem do niego i okazało się, że zaraz miał wychodzić na rower, więc chwilę poczekałem i wyszliśmy razem.
Na chwilę zamieniliśmy się rowerami, jednak jazda na psie Łukasza nie należy do najwygodniejszych biorąc pod uwagę, że jego hamulce (Avidy Elixiry CR) ledwo działają - do zablokowania tyłu potrzeba 2 palców :D
W każdym razie powtórzyliśmy mój solowy plan, tylko w odwrotnej kolejności - najpierw do Bielańskiego, później na Agrykolę i pod dw. Wileńskim się rozstaliśmy.
Swoją drogą znów mam jakieś dziwne obawy związane z damperem - Piotrek ma go nabitego na 65 PSI i waży tyle co ja, ja dziś miałem 87 PSI i miałem wrażenie, że to nieco za mało :/
Najpierw samotnie pojechałem na Agrykolę, gdzie zrobiłem 10 podjazdów + 2 podjazdy schodkami, później do Bielańskiego na 1 pętelkę.
Po wyjechaniu z lasu zadzwoniłem do Łukasza, żeby wziąć moje obcinaczki do pancerzy. Podjechałem do niego i okazało się, że zaraz miał wychodzić na rower, więc chwilę poczekałem i wyszliśmy razem.
Na chwilę zamieniliśmy się rowerami, jednak jazda na psie Łukasza nie należy do najwygodniejszych biorąc pod uwagę, że jego hamulce (Avidy Elixiry CR) ledwo działają - do zablokowania tyłu potrzeba 2 palców :D
W każdym razie powtórzyliśmy mój solowy plan, tylko w odwrotnej kolejności - najpierw do Bielańskiego, później na Agrykolę i pod dw. Wileńskim się rozstaliśmy.
Swoją drogą znów mam jakieś dziwne obawy związane z damperem - Piotrek ma go nabitego na 65 PSI i waży tyle co ja, ja dziś miałem 87 PSI i miałem wrażenie, że to nieco za mało :/
Agrykola + Bielański - 10.04.2012
Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano:10.04.2012 Kategoria Trening, 40-59km
Km: | 51.50 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 22.07 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | 187( 91%) | HRavg | 151( 73%) |
Kalorie: | 1834kcal | Podjazdy: | 398m | Rower: | Merida 96 |
Przed wyjściem szybkie czyszczenie napędu po ostatnim objeździe Piaseczna w mocno błotnych warunkach.
Najpierw Agrykola i terenowy zjazd przy schodkach, później 8 podjazdów i 2 po schodkach. Korzystając z dobrej pogody i wiatru w plecy pojechałem jeszcze do Bielańskiego na krótką pętelkę i do domu.
Przy okazji będą już w domu stwierdziłem, że siodełko jest lekko obrócone w prawo, no nic... odkręcam zacisk sztycy, przekręcam... i nic, sztyca ani drgnie. Po mocnym siłowaniu sztyca jedynie się obraca (skokowo), w pionie jest kompletnie nieruchoma, nawet Brunox nie pomógł :(
Najpierw Agrykola i terenowy zjazd przy schodkach, później 8 podjazdów i 2 po schodkach. Korzystając z dobrej pogody i wiatru w plecy pojechałem jeszcze do Bielańskiego na krótką pętelkę i do domu.
Przy okazji będą już w domu stwierdziłem, że siodełko jest lekko obrócone w prawo, no nic... odkręcam zacisk sztycy, przekręcam... i nic, sztyca ani drgnie. Po mocnym siłowaniu sztyca jedynie się obraca (skokowo), w pionie jest kompletnie nieruchoma, nawet Brunox nie pomógł :(
Objazd Piaseczna - 07.04.2012
Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:09.04.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 81.00 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 03:58 | km/h: | 20.42 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 148( 72%) |
Kalorie: | 2825kcal | Podjazdy: | 170m | Rower: | Merida 96 |
Za tydzień Mazovia w Piasecznie, także najwyższa pora zrobić objazd trasy.
Spotkaliśmy się rano na Kabatach, gdzie czekało kilka osób, czekaliśmy jeszcze na Artura, jednak okazało się, że ze względów technicznych dojedzie do nas w Piasecznie. Dojechaliśmy w okolice stadionu w Piasecznie, gdzie dołączyła do nas reszta osób w tym Artur (jak zwykle dojechał szybciej od nas :D) i ruszyliśmy na miejsce startu. Ogólnie od startu dość szeroko, przez pierwsze kilka kilometrów sucho, jednak dalej masakra - błoto na całej szerokości, które trzeba omijać bokami, przenosić rowery i inne nieciekawe atrakcje, które towarzyszyły praktycznie przez cały czas, chociaż przejechaliśmy raptem połowę trasy ze względów na błoto i drobne problemy z lokalizacją (mimo dobrego tracka w niektórych miejscach np. nie było drogi etc.).
W każdym razie zrobiliśmy jakieś 20 km, po drodze kolega zdążył złapać gumę, dalej praktycznie do samych Kabat wróciliśmy po asfalcie i trochę terenem. W lasku kabackim jeszcze trochę się pokręciliśmy i wróciliśmy do domów.
Ogólnie mokro i nieprzyjemnie, oby org. zmienił trasę, bo będzie masakra ;D
Spotkaliśmy się rano na Kabatach, gdzie czekało kilka osób, czekaliśmy jeszcze na Artura, jednak okazało się, że ze względów technicznych dojedzie do nas w Piasecznie. Dojechaliśmy w okolice stadionu w Piasecznie, gdzie dołączyła do nas reszta osób w tym Artur (jak zwykle dojechał szybciej od nas :D) i ruszyliśmy na miejsce startu. Ogólnie od startu dość szeroko, przez pierwsze kilka kilometrów sucho, jednak dalej masakra - błoto na całej szerokości, które trzeba omijać bokami, przenosić rowery i inne nieciekawe atrakcje, które towarzyszyły praktycznie przez cały czas, chociaż przejechaliśmy raptem połowę trasy ze względów na błoto i drobne problemy z lokalizacją (mimo dobrego tracka w niektórych miejscach np. nie było drogi etc.).
W każdym razie zrobiliśmy jakieś 20 km, po drodze kolega zdążył złapać gumę, dalej praktycznie do samych Kabat wróciliśmy po asfalcie i trochę terenem. W lasku kabackim jeszcze trochę się pokręciliśmy i wróciliśmy do domów.
Ogólnie mokro i nieprzyjemnie, oby org. zmienił trasę, bo będzie masakra ;D
05.04.2012
Czwartek, 5 kwietnia 2012 | dodano:05.04.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 43.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 22.36 |
Pr. maks.: | 47.50 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | 188( 91%) | HRavg | 154( 75%) |
Kalorie: | 1592kcal | Podjazdy: | 320m | Rower: | Merida 96 |
Najpierw na Agrykoli 10 podjazdów, w sumie pogoda super - nie było za zimno, za mokro, ludzi było mało, nic, tylko podjeżdżać :D
Po Agrykoli lekkie kręcenie po mieście i tyle - nic ciekawego ;P
Po Agrykoli lekkie kręcenie po mieście i tyle - nic ciekawego ;P
Otwock - 01.04.2012
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano:02.04.2012 Kategoria 0-19km, Transportowo
Km: | 15.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 4.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 420kcal | Podjazdy: | 10m | Rower: | Merida 96 |
Mazovia, Otwock - 01.04.2012
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano:02.04.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km: | 44.00 | Km teren: | 44.00 | Czas: | 02:11 | km/h: | 20.15 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 2.0 | HRmax: | 190( 92%) | HRavg | 173( 84%) |
Kalorie: | 1986kcal | Podjazdy: | 330m | Rower: | Merida 96 |
Wczesna pobudka, szybkie śniadanie, sprawdzenie wszystkiego jeszcze kilka razy i na pociąg. Na Wschodnim umówiliśmy się z Piotrkiem o 9, zostawiając sobie w zapasie kwadrans na kupienie biletów i ogarnięcie peronu z którego odjeżdża SKMka.
W pociągu jechała jeszcze z nami Marylka, chociaż miała przebitą dętkę to dojechała ;D
Na peronie szybka wymiana dętki i na start, po drodze dołączył do nas jeszcze Łukasz a na miejscu czekali już Artur ze Zbyszkiem. Zdążyliśmy coś zjeść, sprawdzić chipy (mój działał na 100%!!! :/ )zostawić niepotrzebne rzeczy w samochodzie Zbyszka, rozgrzać się i tyle, czas ustawić się w sektorach.
A w sektorach co? W sektorach niepewność, mimo oznaczeń nie było łatwo się zorientować który sektor jest 11 (mimo, że ostatni, to ciężko było go znaleźć ;D), w zasadzie o tym, że stoimy w dobrym sektorze dowiedzieliśmy się jakieś 30 sec. przed startem...
3... 2... 1... START! :D
W sumie nie było źle, staliśmy w okolicy 1/3 od początku, więc większość wyprzediliśmy dość szybko, niestety moje starty nie są super mocne i mimo jazdy na 100%, jakieś 40-45 kmph Piotrek i Łukasz mi odjechali a ja zostałem z tyłu i z asfaltu zjechałem mając przed sobą dość sporo 'spowalniaczy'. Spowalniania było na tyle dużo, że najpierw dojechałem do Marylki (która jak zawsze narzekała na rower ;D) a dopiero później (po ~10 km od startu) do Piotrka, wcześniej przutalając się do błotnej nawierzchni - pulsometr jednak potrafi rozproszyć, w każdym razie jechaliśmy juz razem. Kilka razy Piotrek mi odjechał niedaleko, kilka razy ja odjechałem na chwilę, jednak jechaliśmy blisko przez jakieś 10-15 km. O dziwo mimo dość niskiej temperatury (ok. 2 st. C) jechało się bardzo przyjemnie mając na sobie jedynie 2 dość cienkie warstwy. Po drodze jeszcze były bufety, na których nie warto było się zatrzymywać, ani zwalniać, dzięki temu zarobiłem kilka pozycji, a pod koniec czułem się bardzo dobrze na tyle, że pozwoliłem sobie depnąć i odjechać Piotrkowi, może to za sprawą żeli energetycznych, może za sprawą wypitego wcześniej Red Bulla i kofeiny, a może izotonik coś w sobie miał, miałem jeszcze dużo siły i na podjazdach wyprzedzałem jak tylko mogłem. Na prawie ostatniej prostej w dość dziwnych okolicznościach wyprzedziłem Łukasza, który niestety miał małą kolizję z innym zawodnikiem i w ten sposób samotnie przekroczyłem linię mety.
Chwilę odpocząłem:
Później poszedłem zjeść makaron, który w tym roku okazał się całkiem dobry (w poprzednich nie brałem udziału, ale raczej nie był to zbyt chętnie jedzony posiłek), znalazłem resztę naszej ekipy (Artur i Marylka pudło :) ), ogarneliśmy się i wróciliśmy do domów.
Niestety nie zostałem sklasyfikowany (DNF), najprawdopodobniej ze względu na problem z chipem (sprawdziałem na początku, działał!!!), na szczęście jestem na liście sędziowskiej, ale z czasem gorszym o minutę niż ja odnotowałem i ok 15 pozycji gorzej niż być powinno (okazało się, że dojechałem za Łukaszem, chociaż wyprzedziłem go 500m przed metą). W każdym razie powinien być 5. sektor, więc następnym razem będzie mniej przepychania :)
W pociągu jechała jeszcze z nami Marylka, chociaż miała przebitą dętkę to dojechała ;D
Na peronie szybka wymiana dętki i na start, po drodze dołączył do nas jeszcze Łukasz a na miejscu czekali już Artur ze Zbyszkiem. Zdążyliśmy coś zjeść, sprawdzić chipy (mój działał na 100%!!! :/ )zostawić niepotrzebne rzeczy w samochodzie Zbyszka, rozgrzać się i tyle, czas ustawić się w sektorach.
A w sektorach co? W sektorach niepewność, mimo oznaczeń nie było łatwo się zorientować który sektor jest 11 (mimo, że ostatni, to ciężko było go znaleźć ;D), w zasadzie o tym, że stoimy w dobrym sektorze dowiedzieliśmy się jakieś 30 sec. przed startem...
3... 2... 1... START! :D
W sumie nie było źle, staliśmy w okolicy 1/3 od początku, więc większość wyprzediliśmy dość szybko, niestety moje starty nie są super mocne i mimo jazdy na 100%, jakieś 40-45 kmph Piotrek i Łukasz mi odjechali a ja zostałem z tyłu i z asfaltu zjechałem mając przed sobą dość sporo 'spowalniaczy'. Spowalniania było na tyle dużo, że najpierw dojechałem do Marylki (która jak zawsze narzekała na rower ;D) a dopiero później (po ~10 km od startu) do Piotrka, wcześniej przutalając się do błotnej nawierzchni - pulsometr jednak potrafi rozproszyć, w każdym razie jechaliśmy juz razem. Kilka razy Piotrek mi odjechał niedaleko, kilka razy ja odjechałem na chwilę, jednak jechaliśmy blisko przez jakieś 10-15 km. O dziwo mimo dość niskiej temperatury (ok. 2 st. C) jechało się bardzo przyjemnie mając na sobie jedynie 2 dość cienkie warstwy. Po drodze jeszcze były bufety, na których nie warto było się zatrzymywać, ani zwalniać, dzięki temu zarobiłem kilka pozycji, a pod koniec czułem się bardzo dobrze na tyle, że pozwoliłem sobie depnąć i odjechać Piotrkowi, może to za sprawą żeli energetycznych, może za sprawą wypitego wcześniej Red Bulla i kofeiny, a może izotonik coś w sobie miał, miałem jeszcze dużo siły i na podjazdach wyprzedzałem jak tylko mogłem. Na prawie ostatniej prostej w dość dziwnych okolicznościach wyprzedziłem Łukasza, który niestety miał małą kolizję z innym zawodnikiem i w ten sposób samotnie przekroczyłem linię mety.
Chwilę odpocząłem:
Później poszedłem zjeść makaron, który w tym roku okazał się całkiem dobry (w poprzednich nie brałem udziału, ale raczej nie był to zbyt chętnie jedzony posiłek), znalazłem resztę naszej ekipy (Artur i Marylka pudło :) ), ogarneliśmy się i wróciliśmy do domów.
Niestety nie zostałem sklasyfikowany (DNF), najprawdopodobniej ze względu na problem z chipem (sprawdziałem na początku, działał!!!), na szczęście jestem na liście sędziowskiej, ale z czasem gorszym o minutę niż ja odnotowałem i ok 15 pozycji gorzej niż być powinno (okazało się, że dojechałem za Łukaszem, chociaż wyprzedziłem go 500m przed metą). W każdym razie powinien być 5. sektor, więc następnym razem będzie mniej przepychania :)