Info

baton rowerowy bikestats.pl

 Moje rowery

Merida Road 880 13592 km
Merida 96 6686 km
Rockrider 5.2 custom - nie istnieje. 8730 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(22)

 Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:763.00 km (w terenie 406.00 km; 53.21%)
Czas w ruchu:37:29
Średnia prędkość:20.36 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:4947 m
Maks. tętno maksymalne:191 (95 %)
Maks. tętno średnie:184 (89 %)
Suma kalorii:22912 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:54.50 km i 2h 40m
Więcej statystyk

Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 3. - 08.08.2012

Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano:14.07.2012 Kategoria 60-79km
Km:61.00 Km teren:55.00 Czas:03:20km/h:18.30
Pr. maks.:46.00Temperatura: HRmax:182( 88%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:1300mRower:Merida 96
Atak na Góry #1:
3 dzień zlotu... jakoś tak od rana nikomu nic się nie chciało, w efekcie jeszcze tuż przed 10 poszliśmy do sklepu a w trasę wyjechaliśmy chwilę po 10.
Plan na dziś zakładał zdobycie Jałowca i Kiczory, czyli najpierw wspinaczka na ~1100m, później raczej płasko i na sam koniec zjazdy :)
Na początku trochę asfaltu, by pochwili podjeżdżać terenem - raczej ubitym, choć trochę luźnych kamieni też było, ale podjazd raczej wytrzymałościowy niż techniczny, więc przynajmniej tu mogłem trochę przycisnąć ;)
Pierwszy przystanej na przełęczy Klekociny na ok 1000m, więc do szczytu już blisko, chwilę mogliśmy popodziwiać całkiem przyjemną panoramę.
Kolejne kilkadziesiąt metrów przewyższenia raczej z buta, spore nachylenie, dużo kamieni, jednak i tak podejście zakończyliśmy dość szybko, nad nami zaczęły się zbierać chmury, zaczęło grzmieć, więc szybka decyzja: zjeżdżamy.
Decyzja jak się okazało podjęta trochę za późno, bo po kilku sekundach zaczęło delikatnie padać, po kilku kolejnych zaczęło padać konkretnie a po kilku następnych zaczęły napierdzielać pioruny - nic przyjemnego.
W każdym razie na zlocie tak szybko po kamieniach(luźnych, do tego mokrych) jeszcze nie zjeżdżałem, widać jak duży wpływ ma psychika, mimo że mogę przejechać to czasem zwolnię, to samo jest w wąskich miejscach - po ciągłej linii na jezdni mógłbym jeździć godzinami i z niej nie zjechać, kiedy do tego dojdzie z jednej strony ściana a z drugiej urwisko robi się nieprzyjemnie i w najlepszym wypadku trochę zwalniam :)
W każdym razie zjeżdżając zaczął padać konkretny grad (prosto w otwarte rany w kolanie co... ekhm... trochę bolało), oczywiście nie mogliśmy odmówić sobie foto-sesji :D


Jakoś udało się dojechać w jednym kawałku do schroniska :)
Swoją drogą coś złe dane z licznika mam, bo jestem pewny, że w pewnym momencie pokazał V > 50 kmph, ale mniejsza... ;)

Atak na Góry #2:
Oczywiście po godzinie pogoda wróciła do normy, zrobiło się słonecznie i całkiem przyjemnie.
O 16 podjęliśmy kolejną próbę ataku na góry, podobną trasą.
Najpierw mozolna wspinaczka po mokrych kamieniach, później trochę prowadzenia i slalomu między kałużami.
Sam wjazd na Jałowiec po bardzo malowniczej okolicy:


Na Jałowcu chwila na odpoczynek, posilenie się i obranie następnego celu: prywatnego schroniska na polanie Opaczne. Dojazd do schroniska interwałowy - jazda w górę i w dół, miejscami oczywiście trzeba było (no dobra, ja musiałem...)pchać rower, jednak warto było. Samo schronisko jak i widok bardzo malownicze:

Dalej zółtym i czerwonym szlakiem rowerowym - bardzo przyjemnie się jechało, do samej Kiczory stosunkowo płasko, szlak ubity, po opadach liczne kałuże, które trzeba było pokonywać slalomami, trochę szybkiej jazdy w dół, kilka maleńkich hopek, fun factor na najwyższym poziomie :)
Na Kiczorze chwila postoju - Piotrek wziął ze sobą kamerę i postanowił ją na siebie założyć, jednak w dość ciekawy sposób, bo na nogę...
10 minut kombinowania z mocowaniem kamery zakończonych sukcesem :)
Od Kiczory do Zawoji prosto w dół, znów techniczne zjazdy, mokre kamienie, etc.
Dopiero końcówka przed Zawoją to zjazd po lokalnych asfaltach.
Co zabawne po zjechaniu wylądowaliśmy prosto przy noclegu naszej drugiej ekipy, tuż obok pizzerii do której od razu pojechaliśmy :)
Akurat jak czekaliśmy na pizzę i ją konsumowaliśmy ponownie spadł deszcz, w zasadzie ulewa połączona z piorunami :)

Czyli dziś z pogodą zremisowaliśmy 1:1 :)

Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 2. - 07.07.2012

Sobota, 7 lipca 2012 | dodano:11.07.2012 Kategoria 40-59km, Wycieczka
Km:48.50 Km teren:40.00 Czas:03:50km/h:12.65
Pr. maks.:57.00Temperatura:26.0 HRmax:186( 90%)HRavg147( 71%)
Kalorie: 2649kcalPodjazdy:1048mRower:Merida 96
Pogoda od samego rana bardzo zachęcająca - nie jest strasznie gorąco, wiec ok :)
Rano SMS od Łasicy, czy nie chciałbym z nim jechać W sumie do wyboru była jeszcze (jak nam się zdawało) hardcorowa trasa z Zadymkiem, wiec propozycja Sławka była co najmniej godna rozpatrzenia. Przed wyjściem jeszcze grupowa fotka ekipy zlotowej:

Po dojeździe do noclegu Sławka, Piotrka, Łukasza i Bartka pojawiła się kolejna opcja wjazdu na Mosorny Gron i dalej na Hale Krupową. Sławek stwierdził, ze jego trasa w znacznej części to asfalty i szutry, wiec przystaliśmy na propozycje Piotrka i Łukasza z tym ze oni mieli wjechać wyciągiem na Mosorny a my żółtym szlakiem, tak tez się stało :)

W 4 osoby pojechaliśmy żółtym na którym początek był praktycznie niepodjeżdżalny, wiec troszkę prowadzenia było, jednak dalej wszystko do pojechania z siodła.


W międzyczasie dogoniliśmy Zadymkowaą ekipę, która jechała ta sama trasa, wiec praktycznie cala forumowa ekipa wjechaliśmy na Mosorny, gdzie widok jak to w górach zapierał dech w piersiach :) Po kilku chwilach na wyciągu pojawiły sie 3 rowery a za nimi 3 zagubionych rowerzystów:


Oczywiście jeszcze kilka fotek z widokami:


Chwilę posiedzieliśmy w schronisku i dalej żółtym szlakiem pognaliśmy na Hale Krupową po drodze jak to w górach - dużo kamieni, sporo podprowadzania, przy okazji na Policy zatrzymaliśmy się przy pomniku upamiętniającym tragedię lotniczą z 1969.
Od Policy a w zasadzie przed samym schroniskiem na Hali Krupowej traska raczej lajtowa, ale bardzo fajna.
Z samego schroniska a raczej 100 m przed nim była spora łąka, wiec po raz kolejny widoki... :)

Schronisko to czas na pożywienie się, napełnienie bukłaków, przeanalizowanie dalszej części trasy.
W momencie zbierania się do odjazdu akurat zjawiła się cara reszta ekipy zlotowej, wiec idealnie trafiliśmy z czasem.
Powrót do Zawoi to zjazd niebieskim szlakiem prosto do Skawicy, na którym Ciach dobił przednie kolo i rozwalił dętkę, korzystając z okazji zrobiliśmy sobie mała foto sesje:


Zjazd do Skawicy podobny do wczorajszego niebieskiego szlaku - ja trochę musiałem sprowadzać, aczkolwiek traska bardzo fajna.
Po zjeździe pojechaliśmy na pizze do Zawoji - tego dnia ponownie wygraliśmy z deszczem, który spadł, kiedy jedliśmy a skończył padać jak mieliśmy się zbierać :)

Z centrum Zawoji do miejsca noclegowego, czyli Wełczy jakieś 4 km, 100 m przewyższenia, wiec idealna okazja do spalenia resztek zalegających sil ^^

Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 1. - 06.07.2012

Piątek, 6 lipca 2012 | dodano:10.07.2012 Kategoria 40-59km
Km:44.50 Km teren:20.00 Czas:03:00km/h:14.83
Pr. maks.:47.50Temperatura:18.0 HRmax:178( 86%)HRavg152( 74%)
Kalorie: 2100kcalPodjazdy:829mRower:Merida 96
Pobudka rano, punkt 6.00, szybkie śniadanie, sprawdzenie czy wszystko wzięte i na pociąg.
Na Wschodni dojeżdżam dość sprawnie, w pociągu czekają już 3 osoby, Lukasz wsiada na Centralnym. Do Krakowa podróż całkiem przyjemna, bez zbędnego stania w polu etc. Do pociągu do Makowa mamy 1.5h wiec idziemy coś zjeść, kupić w Lidlu. Wysiadka w Makowie i jazda do Zawoi to porażka :) 8 km przed miejscem docelowym zaczyna padać spory deszcz - zatrzymujemy się pod wielkim parasolem, gdzie czekamy 1h, w międzyczasie burza z piorunami i gradem.

Po dojechaniu do schroniska szybko zajęliśmy łózka, trochę się wypakowaliśmy i oczywiście na trasę, godzina 17, wiec 3 godzinki można jeszcze pokręcić :)
Na trasę wyruszamy z kolega z forum - Przeorem, naszym celem okazał się pobliski szczyt Jałowiec, który położony był ok 400-500 m nad naszym schroniskiem.
Od razu od samego startu problemy, konkretnie problem ze znalezieniem szlaku, który oznaczony był beznadziejnie, niczym trasy Mazovii :)
Na początku szlak dość lajtowy, wszystko podjedzone, szlak rowerowy był banalny - bardzo szeroki szuter, zero techniki, aczkolwiek widoki bardzo fajne, udało się nawet spotkać 2 przebiegające jelenie :) Po pewnym czasie ze szlaku rowerowego zjechaliśmy na pieszy niebieski, co zaowocowało diametralna zmiana podłoża i nachylenia, sporo podprowadzania po luźnych kamieniach, średnie nachylenie >15%, ogólnie dość ciężko, na szczęście niebieski nie był bardzo długi, połączył się z kawałkiem żółtego, którym dojechaliśmy na sam szczyt skąd mogliśmy podziwiać nieziemski widok, oczywiście nie obyło się bez zdjęć :)


Chwila odpoczynku i teoretycznie najciekawsza cześć dzisiejszej trasy, czyli zjazd. Nie ukrywam, ze moja technika nie jest zbyt dobra (jest wręcz chujowa, albo po prostu jej nie ma), wiec jazda w dol po luźnych kamieniach i innych atrakcjach nie jest tym na co czekałem z utęsknieniem.
W związku z powyższym musiałem zaliczyć 'powitalną' glebę...
Chwila jazdy w dol, przednie kolo jakoś tak odbiło mi się od kamienia i następnie jazda wężykiem, by całość została zwieńczona pięknym lotem przez kierownice - na szczęście nic się nie stało, otworzyłem tylko stara ranę, kilka zarysowań, ale poza tym całkiem ok :) Na sam dol do schroniska już bardziej asekuracyjnie obyło się bez testów pola grawitacyjnego.

03.07.2012

Wtorek, 3 lipca 2012 | dodano:04.07.2012 Kategoria >100km, Trening
Km:111.00 Km teren:50.00 Czas:05:05km/h:21.84
Pr. maks.:41.00Temperatura:32.0 HRmax:175( 85%)HRavg144( 70%)
Kalorie: 3357kcalPodjazdy:270mRower:Merida 96