Info

baton rowerowy bikestats.pl

 Moje rowery

Merida Road 880 13592 km
Merida 96 6686 km
Rockrider 5.2 custom - nie istnieje. 8730 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(21)

 Archiwum

Powtórka z rozrywki - 26.07.2012

Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria 40-59km
Km:53.50 Km teren:30.00 Czas:02:30km/h:21.40
Pr. maks.:50.50Temperatura:27.0 HRmax:186( 90%)HRavg161( 78%)
Kalorie: 2063kcalPodjazdy:234mRower:Merida 96
Powtórka z rozrywki, bo pojechałem na trasę sobotniego Memoriału Bercika do Marek, trasa była świetna, interwałowa, więc można zrobić fajny trening :)
Do Marek dojazd jak zwykle ok, na Radzymińskiej standardowo czerwona fala, jednak później praktycznie cały czas 35 kmph, trochę jazdy między autami, ale bez problemu dojechałem na początek trasy. W zasadzie to nie ma czego opisywać, bo wszystko już opisałem w sobotę po wyścigu, jednak dodam, że trasa posprzątana na błysk, żadnych strzałek, żadnych butelek, nic - bardzo ładnie :)
Na pierwszym okrążeniu (w sumie zrobiłem ok 1.5) w kilku miejscach miałem problem ze znalezieniem trasy, w zasadzie nie tylko ja, bo po ok 4 km spotkałem błądzącego kolarza Legii, który też chciał sobie objechać traskę :) W każdym razie po chwili błądzenia udało się znaleźć właściwą drogę, kilka razy miałem również spore wątpliwości, ale udało się przejechać bez zgubienia się.
Na drugim okrążeniu skróciłem trasę o pierwsze 4 km omijając głównie asfalt i mniej ciekawy teren wyjeżdżając w miejscu w którym zgubiłem się na początku :) Z końcówki również obciąłem ok 2 km, ale to dojazd po asfalcie do startu/mety, więc również mało interesujący teren.
Powrót Radzymińską przy mniejszym natężeniu ruchu z również niezłą prędkością ok 40 kmph (max wykręciłem 51 :)), chyba wiał lekki wiatr w plecy, ale co tam... Z Radzymińskiej odbiłem sobie i przejechałem jeszcze kawałek laskiem bródnowskim.

Lasek Bródnowski - 24.07.2012

Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:26.07.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km:30.50 Km teren:20.00 Czas:01:32km/h:19.89
Pr. maks.:41.50Temperatura:25.0 HRmax:174( 84%)HRavg127( 61%)
Kalorie: 860kcalPodjazdy: 20mRower:Merida 96
Dziś w sumie miałem pokręcić trochę sam, ale jakoś po 15 napisał do mnie Piotrek, czy nie jadę do Bielańskiego, zaproponowałem Bródnowski, w którym w zasadzie bywam sporadycznie a jest po czym jeździć, tak więc umówiliśmy się dopiero na 18.
W lasku pokręciliśmy w zasadzie jeżdżąc po 'niezbadanych' przez nas ścieżkach, znalazło się kilka bardzo fajnych singli, tylko jeden podjazd i 3 techniczne zjazdy. Moje zjeżdżanie ograniczyło się do wyboru tego najmniej stromego, acz najbardziej piaszczystego, Piotrek podszedł ambitnie i wybrał najbardziej stromy zjazd, jednak po 3 próbach zszedł z rowerem :<
W zasadzie nie mam się co rozpisywać, bo specjalnie dużo nie pojeździliśmy, jednak podejrzewam, że korzystając z bliskości tegoż lasku będę do niego częściej przyjeżdżał, fajnie byłoby zrobić sobie jakąś rundkę treningową ze 3-4 km :)

Znów Kampinos... - 22.07.2012

Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano:24.07.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km:99.00 Km teren:60.00 Czas:04:28km/h:22.16
Pr. maks.:41.00Temperatura:24.0 HRmax:180( 87%)HRavg142( 69%)
Kalorie: 3031kcalPodjazdy:333mRower:Merida 96

Memoriał Bercika, Marki - 21.07.2012

Sobota, 21 lipca 2012 | dodano:21.07.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km:48.00 Km teren:40.00 Czas:02:23km/h:20.14
Pr. maks.:43.00Temperatura:21.0 HRmax:191( 95%)HRavg173( 86%)
Kalorie: 2135kcalPodjazdy:310mRower:Merida 96
To dziwne, że o tym Memoriale usłyszałem zaledwie 2 dni wcześnie, bo nie dość, że mam go 'pod nosem' to wypowiadający się opisywali go w samych superlatywach, w każdym razie przygotowania jako-takiego do zawodów nie było, tak jak pisałem dowiedziałem się o nich na forum 2 dni wcześniej (30 minut po zamknięciu rejestracji internetowej...), więc żadnych specjalnych treningów, diet i innych pierdół nie robiłem, ale w sumie chyba nie wyszło to na złe :)
Pobudka dość wcześnie - chwila przed 8, szybko się ogarnąłem, żeby ok 9 być na miejscu i na spokojnie się zapisać, tak też zrobiłem i nawet dojechałem do miasteczka tak jak planowałem :)
W biurze zawodów kolejka bardzo mała, więc super, ustawiam się w tej odpowiedniej, rejestracja na dystans SPORT (3 okrążenia po ok. 16 km)przebiegła dość sprawnie, przy okazji dostałem żel i smycz (ciekawe gdzie indziej dostałbym cokolwiek, hehehe...). Kolejny plusik dla organizatorów za to, że chipy są takie same jak w Mazovi - żeby założyć wystarczyło wypiąć stary z podstawki, wpiąć nowy i tyle, bez odpinania, przypinania zipów - super. Po załatwieniu potrzebnych spraw ustawiłem się w oczekiwaniu na Artura, dojechał dopiero ok 9.30, ale zdążył bez problemu się zarejestrować (rejestracja miała być niby do 9.30 właśnie, ale chyba później też nie było problemu). Jeszcze na szybko zrzucić zbędny balast i na start. Dojście do startu okazało się lekko problematyczne, środkiem nie było jak, bo stali zawodnicy a po bokach nie było miejsca, więc po krzakach...
Start opóźnił się chwilę (5 minut chyba), ale to nic, wszak bywało już gorzej :) Po starcie bardzo spokojnie, prędkości w okolicy 35 kmph (jechałem raczej z tyłu), szeroko, ogólnie luz. Pierwsze kilka (3,4?) kilometrów to raczej szerokie szutrówki i asfalt z kawałkiem lasu i odrobiną piachu. Dalej trasa zdecydowanie bardziej ciekawa i zdecydowanie bardziej wymagająca, ogólnie dużo singli, sporo jak na taką traskę podjazdów, jedno/dwa podejścia (chociaż niektórzy wszystko z siodła...), kilka piaszczystych 'czarnych dziur' i odrobinka błota, do tego wszystkiego bardzo fajne, acz niebezpieczne zjazdy (niewidzialne słupki, pieńki i korzenie), interwałowa, ale śmiało można użyć określenia 'genialna' trasa.
Niestety pierwsze okrążenie (jak mi się wydawało) dość słabe - niestety po starcie zwykle nie jestem najszybszy i nie wyprzedzam dużo ludzi, do tego startowałem z końca, toteż jechałem za wolniejszymi zawodnikami a biorąc pod uwagę wspomnianą dużą liczbę singli skończyło się jak się skończyło, czyli jazda niezbyt dobrym tempem, dopiero po ok 3/4 okrążenia znalazło się miejsce i wyprzedziłem, okrążenie pierwsze zakończone po ok 48 minutach.
Drugie okrążenie rozpocząłem samotnie i w większości jechałem sam wyprzedzając tylko kilka osób po drodze, tu należy zaznaczyć, że jadąc samemu bez większych trudności pokonałem większość zjazdów, pod które jeszcze okrążenie temu rower musiałem wprowadzać (był taki jeden podjazd na szczycie którego było dużo piachu a później skręt w prawo... aghhhh... :D ) bez problemu podjeżdżałem, na zjazdach to samo, dłonie zaciśnięte na gripach, żeby nie kusiło, dupa do tyłu i wio! Szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że drugie okrążenie faktycznie było niezłe, no ale właśnie... wydawało mi się, bo okrążenie skończyłem z podobnym czasem jak pierwsze - ok 48 min.

Na trzecim okrążenie trzeba było nieco nadrobić, większość okrążenia jechałem również sam, chwilę posiedziałem na kole, ale szybko udało się wyprzedzić, ogólnie jechało się bardzo podobnie do poprzedniego okrążenia, w 3/4 okrążenia dogoniłem jeszcze zawodnika poprzedzającego i usiadłem mu na kole, plan był taki, żeby trzymać się blisko i wyprzedzić na finiszu, jednak niestety kolega w pewnym momencie zakopał się w piachu i linię mety przekroczyłem samotnie z czasem ok 2:23 (czyli ostatnie okrążenie pokonane niewiele szybciej niż poprzednie :( ).
No, w każdym razie po finiszu do bufetu > w sumie zaopatrzenie normalne, ciasto, ciastka, pełno owoców, izotonik w butelce, spoko, wszystko co na bufecie być powinno. Akurat obok bufetu był szlauch i jedna osoba przy nim, więc wraz Arturem powierzchownie umyliśmy rowerki, odebraliśmy plecak z depozytu, oddałem chip i poszliśmy na makaron, który okazał się całkiem niezły jak na maratonowe makarony :)

No to tyle jeżeli chodzi o samą relację, na pewno warto dodać, że widać zaangażowanie organizatora w to co zrobił i chyba nie bez powodu kilkukrotnie słyszałem, że organizacja większych cykli (tych na M, albo na P) może się schować, zawody na 1500 pewnie trudniej zorganizować, co nie zmienia fakty, że memoriał był świetnie obstawiony na trasie, na bufetach była woda i izo, trasa była wytyczona i oznakowana genialnie, na pewno za rok pojawię się również :)

No i jeszcze plusik dla roweru - kilka razy faktycznie naprawił moje spore błędy, gdyby było inaczej leżałbym ze 3, albo 4 razy, bo w kilku miejscach już było na granicy :>

Marki - dojazd na Memoriał - 21.07.2012

Sobota, 21 lipca 2012 | dodano:21.07.2012 Kategoria 20-39km, Lajt, Transportowo
Km:25.00 Km teren:2.00 Czas:00:47km/h:31.91
Pr. maks.:0.00Temperatura:20.0 HRmax:152( 74%)HRavg184( 89%)
Kalorie: 598kcalPodjazdy: 50mRower:Merida 96

Objazd Memoriału Bercika - 20.07.2012

Piątek, 20 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km:45.00 Km teren:18.00 Czas:02:14km/h:20.15
Pr. maks.:43.00Temperatura:22.0 HRmax:181( 88%)HRavg146( 71%)
Kalorie: 1580kcalPodjazdy:120mRower:Merida 96

18.07.2012

Środa, 18 lipca 2012 | dodano:20.07.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km:25.00 Km teren:15.00 Czas:01:01km/h:24.59
Pr. maks.:43.50Temperatura:20.0 HRmax:187( 91%)HRavg156( 76%)
Kalorie: 783kcalPodjazdy: 40mRower:Merida 96

13.07.2012

Piątek, 13 lipca 2012 | dodano:20.07.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km:32.00 Km teren:16.00 Czas:01:12km/h:26.67
Pr. maks.:42.50Temperatura: HRmax:180( 87%)HRavg152( 74%)
Kalorie: 945kcalPodjazdy:113mRower:Merida 96

Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 4. - 09.08.2012

Poniedziałek, 9 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 40-59km
Km:50.00 Km teren:20.00 Czas:02:30km/h:20.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida 96

Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 3. - 08.08.2012

Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano:14.07.2012 Kategoria 60-79km
Km:61.00 Km teren:55.00 Czas:03:20km/h:18.30
Pr. maks.:46.00Temperatura: HRmax:182( 88%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:1300mRower:Merida 96
Atak na Góry #1:
3 dzień zlotu... jakoś tak od rana nikomu nic się nie chciało, w efekcie jeszcze tuż przed 10 poszliśmy do sklepu a w trasę wyjechaliśmy chwilę po 10.
Plan na dziś zakładał zdobycie Jałowca i Kiczory, czyli najpierw wspinaczka na ~1100m, później raczej płasko i na sam koniec zjazdy :)
Na początku trochę asfaltu, by pochwili podjeżdżać terenem - raczej ubitym, choć trochę luźnych kamieni też było, ale podjazd raczej wytrzymałościowy niż techniczny, więc przynajmniej tu mogłem trochę przycisnąć ;)
Pierwszy przystanej na przełęczy Klekociny na ok 1000m, więc do szczytu już blisko, chwilę mogliśmy popodziwiać całkiem przyjemną panoramę.
Kolejne kilkadziesiąt metrów przewyższenia raczej z buta, spore nachylenie, dużo kamieni, jednak i tak podejście zakończyliśmy dość szybko, nad nami zaczęły się zbierać chmury, zaczęło grzmieć, więc szybka decyzja: zjeżdżamy.
Decyzja jak się okazało podjęta trochę za późno, bo po kilku sekundach zaczęło delikatnie padać, po kilku kolejnych zaczęło padać konkretnie a po kilku następnych zaczęły napierdzielać pioruny - nic przyjemnego.
W każdym razie na zlocie tak szybko po kamieniach(luźnych, do tego mokrych) jeszcze nie zjeżdżałem, widać jak duży wpływ ma psychika, mimo że mogę przejechać to czasem zwolnię, to samo jest w wąskich miejscach - po ciągłej linii na jezdni mógłbym jeździć godzinami i z niej nie zjechać, kiedy do tego dojdzie z jednej strony ściana a z drugiej urwisko robi się nieprzyjemnie i w najlepszym wypadku trochę zwalniam :)
W każdym razie zjeżdżając zaczął padać konkretny grad (prosto w otwarte rany w kolanie co... ekhm... trochę bolało), oczywiście nie mogliśmy odmówić sobie foto-sesji :D


Jakoś udało się dojechać w jednym kawałku do schroniska :)
Swoją drogą coś złe dane z licznika mam, bo jestem pewny, że w pewnym momencie pokazał V > 50 kmph, ale mniejsza... ;)

Atak na Góry #2:
Oczywiście po godzinie pogoda wróciła do normy, zrobiło się słonecznie i całkiem przyjemnie.
O 16 podjęliśmy kolejną próbę ataku na góry, podobną trasą.
Najpierw mozolna wspinaczka po mokrych kamieniach, później trochę prowadzenia i slalomu między kałużami.
Sam wjazd na Jałowiec po bardzo malowniczej okolicy:


Na Jałowcu chwila na odpoczynek, posilenie się i obranie następnego celu: prywatnego schroniska na polanie Opaczne. Dojazd do schroniska interwałowy - jazda w górę i w dół, miejscami oczywiście trzeba było (no dobra, ja musiałem...)pchać rower, jednak warto było. Samo schronisko jak i widok bardzo malownicze:

Dalej zółtym i czerwonym szlakiem rowerowym - bardzo przyjemnie się jechało, do samej Kiczory stosunkowo płasko, szlak ubity, po opadach liczne kałuże, które trzeba było pokonywać slalomami, trochę szybkiej jazdy w dół, kilka maleńkich hopek, fun factor na najwyższym poziomie :)
Na Kiczorze chwila postoju - Piotrek wziął ze sobą kamerę i postanowił ją na siebie założyć, jednak w dość ciekawy sposób, bo na nogę...
10 minut kombinowania z mocowaniem kamery zakończonych sukcesem :)
Od Kiczory do Zawoji prosto w dół, znów techniczne zjazdy, mokre kamienie, etc.
Dopiero końcówka przed Zawoją to zjazd po lokalnych asfaltach.
Co zabawne po zjechaniu wylądowaliśmy prosto przy noclegu naszej drugiej ekipy, tuż obok pizzerii do której od razu pojechaliśmy :)
Akurat jak czekaliśmy na pizzę i ją konsumowaliśmy ponownie spadł deszcz, w zasadzie ulewa połączona z piorunami :)

Czyli dziś z pogodą zremisowaliśmy 1:1 :)