- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Wpisy archiwalne w kategorii
40-59km
Dystans całkowity: | 4781.63 km (w terenie 1254.13 km; 26.23%) |
Czas w ruchu: | 217:44 |
Średnia prędkość: | 21.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 17867 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (95 %) |
Suma kalorii: | 113622 kcal |
Liczba aktywności: | 96 |
Średnio na aktywność: | 49.81 km i 2h 17m |
Więcej statystyk |
12.08.2012
Niedziela, 12 sierpnia 2012 | dodano:17.08.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 51.00 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 02:27 | km/h: | 20.82 |
Pr. maks.: | 51.00 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | 188( 91%) | HRavg | 157( 76%) |
Kalorie: | 1933kcal | Podjazdy: | 220m | Rower: | Merida 96 |
10.08.2012
Piątek, 10 sierpnia 2012 | dodano:10.08.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 50.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 23.08 |
Pr. maks.: | 45.50 | Temperatura: | 24.0 | HRmax: | 192( 93%) | HRavg | 149( 72%) |
Kalorie: | 1583kcal | Podjazdy: | 230m | Rower: | Merida 96 |
Uhh, 2 dni bez roweru, w sumie pewnie dziś też bym sobie nie pokręcił - ostatnio dopadła mnie jakaś niechęć na rower i szukam przeróżnych wymówek, oby tylko nie siadać na siodle i jechać, wczoraj była kiepska pogoda, przedwczoraj też coś się znalazło, ale dziś rano napisał do mnie Józek :)
Tak więc z Józkiem się umówiłem i wyszedłem pokręcić - najpierw ustawka przy metrze Słodowiec, skąd rzut siodełkiem do bielańskiego. Bielan już trochę wysechł, we wtorek nie było najlepiej, po opadach było bardzo mokro, aczkolwiek dziś już jakieś pojedyncze małe błotka, więc zrobiliśmy sobie standardowe kółko, pojechaliśmy pozwiedzać drugą stronę lasu (dużo to się tam nie zmieniło... :) ), kolejne 'standardowe' kółeczko i tyle jeżeli chodzi o bielana - dość ubogo, ale dużo to tam do jeżdżenia nie ma. Tak więc nie mając żadnego pomysłu pojechaliśmy z Józkiem na górkę szczęśliwicką. Dojechaliśmy nudnym asfaltem przebijając się przez miejską dżunglę, na górce też dużo się nie zmieniło, zrobiłem sobie 3 podjazdy, chwilę posiedzieliśmy i ruszyliśmy w stronę kolejnego celu - pl. Grzybowski, gdzie Józek miał sie spotkać z Marylką i cośtam... :)
Dojazd do placu całkiem ciekawy, dość technicznie, ale nie, nie terenem (bo gdzie??), tylko środkowym pasem al. Jerozolimskich, faktycznie można technikę całkiem ładnie podszkolić :D
I z Placy Grzybowskiego prosto do domu mostem Śląsko-Dąbrowskim :)
O i to tyle jeżeli chodzi o dzień dzisiejszy :)
To ja jeszcze nieskromnie prosiłbym o głos w facebookowym konkursie: https://apps.facebook.com/rowerowykonkursolimp tam trzeba wybrać zgłoszenia -> Najwięcej głosów i powinienem być na samym początku (Adam Safiański - dość dynamiczna fotka na rowerze) - z góry dziękuję :)
Tak więc z Józkiem się umówiłem i wyszedłem pokręcić - najpierw ustawka przy metrze Słodowiec, skąd rzut siodełkiem do bielańskiego. Bielan już trochę wysechł, we wtorek nie było najlepiej, po opadach było bardzo mokro, aczkolwiek dziś już jakieś pojedyncze małe błotka, więc zrobiliśmy sobie standardowe kółko, pojechaliśmy pozwiedzać drugą stronę lasu (dużo to się tam nie zmieniło... :) ), kolejne 'standardowe' kółeczko i tyle jeżeli chodzi o bielana - dość ubogo, ale dużo to tam do jeżdżenia nie ma. Tak więc nie mając żadnego pomysłu pojechaliśmy z Józkiem na górkę szczęśliwicką. Dojechaliśmy nudnym asfaltem przebijając się przez miejską dżunglę, na górce też dużo się nie zmieniło, zrobiłem sobie 3 podjazdy, chwilę posiedzieliśmy i ruszyliśmy w stronę kolejnego celu - pl. Grzybowski, gdzie Józek miał sie spotkać z Marylką i cośtam... :)
Dojazd do placu całkiem ciekawy, dość technicznie, ale nie, nie terenem (bo gdzie??), tylko środkowym pasem al. Jerozolimskich, faktycznie można technikę całkiem ładnie podszkolić :D
I z Placy Grzybowskiego prosto do domu mostem Śląsko-Dąbrowskim :)
O i to tyle jeżeli chodzi o dzień dzisiejszy :)
To ja jeszcze nieskromnie prosiłbym o głos w facebookowym konkursie: https://apps.facebook.com/rowerowykonkursolimp tam trzeba wybrać zgłoszenia -> Najwięcej głosów i powinienem być na samym początku (Adam Safiański - dość dynamiczna fotka na rowerze) - z góry dziękuję :)
07.08.2012
Wtorek, 7 sierpnia 2012 | dodano:08.08.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 43.50 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 24.17 |
Pr. maks.: | 49.50 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | 191( 93%) | HRavg | 156( 76%) |
Kalorie: | 1402kcal | Podjazdy: | 220m | Rower: | Merida 96 |
04.08.2012
Sobota, 4 sierpnia 2012 | dodano:07.08.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 48.50 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 24.87 |
Pr. maks.: | 45.50 | Temperatura: | 30.0 | HRmax: | 186( 90%) | HRavg | 153( 74%) |
Kalorie: | 1503kcal | Podjazdy: | 180m | Rower: | Merida 96 |
Marki - 02.08.2012
Czwartek, 2 sierpnia 2012 | dodano:03.08.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 51.00 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 02:22 | km/h: | 21.55 |
Pr. maks.: | 32.00 | Temperatura: | 48.5 | HRmax: | 186( 90%) | HRavg | 154( 75%) |
Kalorie: | 1793kcal | Podjazdy: | 150m | Rower: | Merida 96 |
Powtórka z rozrywki - 26.07.2012
Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria 40-59km
Km: | 53.50 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 21.40 |
Pr. maks.: | 50.50 | Temperatura: | 27.0 | HRmax: | 186( 90%) | HRavg | 161( 78%) |
Kalorie: | 2063kcal | Podjazdy: | 234m | Rower: | Merida 96 |
Powtórka z rozrywki, bo pojechałem na trasę sobotniego Memoriału Bercika do Marek, trasa była świetna, interwałowa, więc można zrobić fajny trening :)
Do Marek dojazd jak zwykle ok, na Radzymińskiej standardowo czerwona fala, jednak później praktycznie cały czas 35 kmph, trochę jazdy między autami, ale bez problemu dojechałem na początek trasy. W zasadzie to nie ma czego opisywać, bo wszystko już opisałem w sobotę po wyścigu, jednak dodam, że trasa posprzątana na błysk, żadnych strzałek, żadnych butelek, nic - bardzo ładnie :)
Na pierwszym okrążeniu (w sumie zrobiłem ok 1.5) w kilku miejscach miałem problem ze znalezieniem trasy, w zasadzie nie tylko ja, bo po ok 4 km spotkałem błądzącego kolarza Legii, który też chciał sobie objechać traskę :) W każdym razie po chwili błądzenia udało się znaleźć właściwą drogę, kilka razy miałem również spore wątpliwości, ale udało się przejechać bez zgubienia się.
Na drugim okrążeniu skróciłem trasę o pierwsze 4 km omijając głównie asfalt i mniej ciekawy teren wyjeżdżając w miejscu w którym zgubiłem się na początku :) Z końcówki również obciąłem ok 2 km, ale to dojazd po asfalcie do startu/mety, więc również mało interesujący teren.
Powrót Radzymińską przy mniejszym natężeniu ruchu z również niezłą prędkością ok 40 kmph (max wykręciłem 51 :)), chyba wiał lekki wiatr w plecy, ale co tam... Z Radzymińskiej odbiłem sobie i przejechałem jeszcze kawałek laskiem bródnowskim.
Do Marek dojazd jak zwykle ok, na Radzymińskiej standardowo czerwona fala, jednak później praktycznie cały czas 35 kmph, trochę jazdy między autami, ale bez problemu dojechałem na początek trasy. W zasadzie to nie ma czego opisywać, bo wszystko już opisałem w sobotę po wyścigu, jednak dodam, że trasa posprzątana na błysk, żadnych strzałek, żadnych butelek, nic - bardzo ładnie :)
Na pierwszym okrążeniu (w sumie zrobiłem ok 1.5) w kilku miejscach miałem problem ze znalezieniem trasy, w zasadzie nie tylko ja, bo po ok 4 km spotkałem błądzącego kolarza Legii, który też chciał sobie objechać traskę :) W każdym razie po chwili błądzenia udało się znaleźć właściwą drogę, kilka razy miałem również spore wątpliwości, ale udało się przejechać bez zgubienia się.
Na drugim okrążeniu skróciłem trasę o pierwsze 4 km omijając głównie asfalt i mniej ciekawy teren wyjeżdżając w miejscu w którym zgubiłem się na początku :) Z końcówki również obciąłem ok 2 km, ale to dojazd po asfalcie do startu/mety, więc również mało interesujący teren.
Powrót Radzymińską przy mniejszym natężeniu ruchu z również niezłą prędkością ok 40 kmph (max wykręciłem 51 :)), chyba wiał lekki wiatr w plecy, ale co tam... Z Radzymińskiej odbiłem sobie i przejechałem jeszcze kawałek laskiem bródnowskim.
Memoriał Bercika, Marki - 21.07.2012
Sobota, 21 lipca 2012 | dodano:21.07.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km: | 48.00 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 02:23 | km/h: | 20.14 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | 191( 95%) | HRavg | 173( 86%) |
Kalorie: | 2135kcal | Podjazdy: | 310m | Rower: | Merida 96 |
To dziwne, że o tym Memoriale usłyszałem zaledwie 2 dni wcześnie, bo nie dość, że mam go 'pod nosem' to wypowiadający się opisywali go w samych superlatywach, w każdym razie przygotowania jako-takiego do zawodów nie było, tak jak pisałem dowiedziałem się o nich na forum 2 dni wcześniej (30 minut po zamknięciu rejestracji internetowej...), więc żadnych specjalnych treningów, diet i innych pierdół nie robiłem, ale w sumie chyba nie wyszło to na złe :)
Pobudka dość wcześnie - chwila przed 8, szybko się ogarnąłem, żeby ok 9 być na miejscu i na spokojnie się zapisać, tak też zrobiłem i nawet dojechałem do miasteczka tak jak planowałem :)
W biurze zawodów kolejka bardzo mała, więc super, ustawiam się w tej odpowiedniej, rejestracja na dystans SPORT (3 okrążenia po ok. 16 km)przebiegła dość sprawnie, przy okazji dostałem żel i smycz (ciekawe gdzie indziej dostałbym cokolwiek, hehehe...). Kolejny plusik dla organizatorów za to, że chipy są takie same jak w Mazovi - żeby założyć wystarczyło wypiąć stary z podstawki, wpiąć nowy i tyle, bez odpinania, przypinania zipów - super. Po załatwieniu potrzebnych spraw ustawiłem się w oczekiwaniu na Artura, dojechał dopiero ok 9.30, ale zdążył bez problemu się zarejestrować (rejestracja miała być niby do 9.30 właśnie, ale chyba później też nie było problemu). Jeszcze na szybko zrzucić zbędny balast i na start. Dojście do startu okazało się lekko problematyczne, środkiem nie było jak, bo stali zawodnicy a po bokach nie było miejsca, więc po krzakach...
Start opóźnił się chwilę (5 minut chyba), ale to nic, wszak bywało już gorzej :) Po starcie bardzo spokojnie, prędkości w okolicy 35 kmph (jechałem raczej z tyłu), szeroko, ogólnie luz. Pierwsze kilka (3,4?) kilometrów to raczej szerokie szutrówki i asfalt z kawałkiem lasu i odrobiną piachu. Dalej trasa zdecydowanie bardziej ciekawa i zdecydowanie bardziej wymagająca, ogólnie dużo singli, sporo jak na taką traskę podjazdów, jedno/dwa podejścia (chociaż niektórzy wszystko z siodła...), kilka piaszczystych 'czarnych dziur' i odrobinka błota, do tego wszystkiego bardzo fajne, acz niebezpieczne zjazdy (niewidzialne słupki, pieńki i korzenie), interwałowa, ale śmiało można użyć określenia 'genialna' trasa.
Niestety pierwsze okrążenie (jak mi się wydawało) dość słabe - niestety po starcie zwykle nie jestem najszybszy i nie wyprzedzam dużo ludzi, do tego startowałem z końca, toteż jechałem za wolniejszymi zawodnikami a biorąc pod uwagę wspomnianą dużą liczbę singli skończyło się jak się skończyło, czyli jazda niezbyt dobrym tempem, dopiero po ok 3/4 okrążenia znalazło się miejsce i wyprzedziłem, okrążenie pierwsze zakończone po ok 48 minutach.
Drugie okrążenie rozpocząłem samotnie i w większości jechałem sam wyprzedzając tylko kilka osób po drodze, tu należy zaznaczyć, że jadąc samemu bez większych trudności pokonałem większość zjazdów, pod które jeszcze okrążenie temu rower musiałem wprowadzać (był taki jeden podjazd na szczycie którego było dużo piachu a później skręt w prawo... aghhhh... :D ) bez problemu podjeżdżałem, na zjazdach to samo, dłonie zaciśnięte na gripach, żeby nie kusiło, dupa do tyłu i wio! Szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że drugie okrążenie faktycznie było niezłe, no ale właśnie... wydawało mi się, bo okrążenie skończyłem z podobnym czasem jak pierwsze - ok 48 min.
Na trzecim okrążenie trzeba było nieco nadrobić, większość okrążenia jechałem również sam, chwilę posiedziałem na kole, ale szybko udało się wyprzedzić, ogólnie jechało się bardzo podobnie do poprzedniego okrążenia, w 3/4 okrążenia dogoniłem jeszcze zawodnika poprzedzającego i usiadłem mu na kole, plan był taki, żeby trzymać się blisko i wyprzedzić na finiszu, jednak niestety kolega w pewnym momencie zakopał się w piachu i linię mety przekroczyłem samotnie z czasem ok 2:23 (czyli ostatnie okrążenie pokonane niewiele szybciej niż poprzednie :( ).
No, w każdym razie po finiszu do bufetu > w sumie zaopatrzenie normalne, ciasto, ciastka, pełno owoców, izotonik w butelce, spoko, wszystko co na bufecie być powinno. Akurat obok bufetu był szlauch i jedna osoba przy nim, więc wraz Arturem powierzchownie umyliśmy rowerki, odebraliśmy plecak z depozytu, oddałem chip i poszliśmy na makaron, który okazał się całkiem niezły jak na maratonowe makarony :)
No to tyle jeżeli chodzi o samą relację, na pewno warto dodać, że widać zaangażowanie organizatora w to co zrobił i chyba nie bez powodu kilkukrotnie słyszałem, że organizacja większych cykli (tych na M, albo na P) może się schować, zawody na 1500 pewnie trudniej zorganizować, co nie zmienia fakty, że memoriał był świetnie obstawiony na trasie, na bufetach była woda i izo, trasa była wytyczona i oznakowana genialnie, na pewno za rok pojawię się również :)
No i jeszcze plusik dla roweru - kilka razy faktycznie naprawił moje spore błędy, gdyby było inaczej leżałbym ze 3, albo 4 razy, bo w kilku miejscach już było na granicy :>
Pobudka dość wcześnie - chwila przed 8, szybko się ogarnąłem, żeby ok 9 być na miejscu i na spokojnie się zapisać, tak też zrobiłem i nawet dojechałem do miasteczka tak jak planowałem :)
W biurze zawodów kolejka bardzo mała, więc super, ustawiam się w tej odpowiedniej, rejestracja na dystans SPORT (3 okrążenia po ok. 16 km)przebiegła dość sprawnie, przy okazji dostałem żel i smycz (ciekawe gdzie indziej dostałbym cokolwiek, hehehe...). Kolejny plusik dla organizatorów za to, że chipy są takie same jak w Mazovi - żeby założyć wystarczyło wypiąć stary z podstawki, wpiąć nowy i tyle, bez odpinania, przypinania zipów - super. Po załatwieniu potrzebnych spraw ustawiłem się w oczekiwaniu na Artura, dojechał dopiero ok 9.30, ale zdążył bez problemu się zarejestrować (rejestracja miała być niby do 9.30 właśnie, ale chyba później też nie było problemu). Jeszcze na szybko zrzucić zbędny balast i na start. Dojście do startu okazało się lekko problematyczne, środkiem nie było jak, bo stali zawodnicy a po bokach nie było miejsca, więc po krzakach...
Start opóźnił się chwilę (5 minut chyba), ale to nic, wszak bywało już gorzej :) Po starcie bardzo spokojnie, prędkości w okolicy 35 kmph (jechałem raczej z tyłu), szeroko, ogólnie luz. Pierwsze kilka (3,4?) kilometrów to raczej szerokie szutrówki i asfalt z kawałkiem lasu i odrobiną piachu. Dalej trasa zdecydowanie bardziej ciekawa i zdecydowanie bardziej wymagająca, ogólnie dużo singli, sporo jak na taką traskę podjazdów, jedno/dwa podejścia (chociaż niektórzy wszystko z siodła...), kilka piaszczystych 'czarnych dziur' i odrobinka błota, do tego wszystkiego bardzo fajne, acz niebezpieczne zjazdy (niewidzialne słupki, pieńki i korzenie), interwałowa, ale śmiało można użyć określenia 'genialna' trasa.
Niestety pierwsze okrążenie (jak mi się wydawało) dość słabe - niestety po starcie zwykle nie jestem najszybszy i nie wyprzedzam dużo ludzi, do tego startowałem z końca, toteż jechałem za wolniejszymi zawodnikami a biorąc pod uwagę wspomnianą dużą liczbę singli skończyło się jak się skończyło, czyli jazda niezbyt dobrym tempem, dopiero po ok 3/4 okrążenia znalazło się miejsce i wyprzedziłem, okrążenie pierwsze zakończone po ok 48 minutach.
Drugie okrążenie rozpocząłem samotnie i w większości jechałem sam wyprzedzając tylko kilka osób po drodze, tu należy zaznaczyć, że jadąc samemu bez większych trudności pokonałem większość zjazdów, pod które jeszcze okrążenie temu rower musiałem wprowadzać (był taki jeden podjazd na szczycie którego było dużo piachu a później skręt w prawo... aghhhh... :D ) bez problemu podjeżdżałem, na zjazdach to samo, dłonie zaciśnięte na gripach, żeby nie kusiło, dupa do tyłu i wio! Szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że drugie okrążenie faktycznie było niezłe, no ale właśnie... wydawało mi się, bo okrążenie skończyłem z podobnym czasem jak pierwsze - ok 48 min.
Na trzecim okrążenie trzeba było nieco nadrobić, większość okrążenia jechałem również sam, chwilę posiedziałem na kole, ale szybko udało się wyprzedzić, ogólnie jechało się bardzo podobnie do poprzedniego okrążenia, w 3/4 okrążenia dogoniłem jeszcze zawodnika poprzedzającego i usiadłem mu na kole, plan był taki, żeby trzymać się blisko i wyprzedzić na finiszu, jednak niestety kolega w pewnym momencie zakopał się w piachu i linię mety przekroczyłem samotnie z czasem ok 2:23 (czyli ostatnie okrążenie pokonane niewiele szybciej niż poprzednie :( ).
No, w każdym razie po finiszu do bufetu > w sumie zaopatrzenie normalne, ciasto, ciastka, pełno owoców, izotonik w butelce, spoko, wszystko co na bufecie być powinno. Akurat obok bufetu był szlauch i jedna osoba przy nim, więc wraz Arturem powierzchownie umyliśmy rowerki, odebraliśmy plecak z depozytu, oddałem chip i poszliśmy na makaron, który okazał się całkiem niezły jak na maratonowe makarony :)
No to tyle jeżeli chodzi o samą relację, na pewno warto dodać, że widać zaangażowanie organizatora w to co zrobił i chyba nie bez powodu kilkukrotnie słyszałem, że organizacja większych cykli (tych na M, albo na P) może się schować, zawody na 1500 pewnie trudniej zorganizować, co nie zmienia fakty, że memoriał był świetnie obstawiony na trasie, na bufetach była woda i izo, trasa była wytyczona i oznakowana genialnie, na pewno za rok pojawię się również :)
No i jeszcze plusik dla roweru - kilka razy faktycznie naprawił moje spore błędy, gdyby było inaczej leżałbym ze 3, albo 4 razy, bo w kilku miejscach już było na granicy :>
Objazd Memoriału Bercika - 20.07.2012
Piątek, 20 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 45.00 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 20.15 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | 181( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 1580kcal | Podjazdy: | 120m | Rower: | Merida 96 |
Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 4. - 09.08.2012
Poniedziałek, 9 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 40-59km
Km: | 50.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida 96 |
Zawoja - 4. Zlot FR, Dzień 2. - 07.07.2012
Sobota, 7 lipca 2012 | dodano:11.07.2012 Kategoria 40-59km, Wycieczka
Km: | 48.50 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 03:50 | km/h: | 12.65 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 186( 90%) | HRavg | 147( 71%) |
Kalorie: | 2649kcal | Podjazdy: | 1048m | Rower: | Merida 96 |
Pogoda od samego rana bardzo zachęcająca - nie jest strasznie gorąco, wiec ok :)
Rano SMS od Łasicy, czy nie chciałbym z nim jechać W sumie do wyboru była jeszcze (jak nam się zdawało) hardcorowa trasa z Zadymkiem, wiec propozycja Sławka była co najmniej godna rozpatrzenia. Przed wyjściem jeszcze grupowa fotka ekipy zlotowej:
Po dojeździe do noclegu Sławka, Piotrka, Łukasza i Bartka pojawiła się kolejna opcja wjazdu na Mosorny Gron i dalej na Hale Krupową. Sławek stwierdził, ze jego trasa w znacznej części to asfalty i szutry, wiec przystaliśmy na propozycje Piotrka i Łukasza z tym ze oni mieli wjechać wyciągiem na Mosorny a my żółtym szlakiem, tak tez się stało :)
W 4 osoby pojechaliśmy żółtym na którym początek był praktycznie niepodjeżdżalny, wiec troszkę prowadzenia było, jednak dalej wszystko do pojechania z siodła.
W międzyczasie dogoniliśmy Zadymkowaą ekipę, która jechała ta sama trasa, wiec praktycznie cala forumowa ekipa wjechaliśmy na Mosorny, gdzie widok jak to w górach zapierał dech w piersiach :) Po kilku chwilach na wyciągu pojawiły sie 3 rowery a za nimi 3 zagubionych rowerzystów:
Oczywiście jeszcze kilka fotek z widokami:
Chwilę posiedzieliśmy w schronisku i dalej żółtym szlakiem pognaliśmy na Hale Krupową po drodze jak to w górach - dużo kamieni, sporo podprowadzania, przy okazji na Policy zatrzymaliśmy się przy pomniku upamiętniającym tragedię lotniczą z 1969.
Od Policy a w zasadzie przed samym schroniskiem na Hali Krupowej traska raczej lajtowa, ale bardzo fajna.
Z samego schroniska a raczej 100 m przed nim była spora łąka, wiec po raz kolejny widoki... :)
Schronisko to czas na pożywienie się, napełnienie bukłaków, przeanalizowanie dalszej części trasy.
W momencie zbierania się do odjazdu akurat zjawiła się cara reszta ekipy zlotowej, wiec idealnie trafiliśmy z czasem.
Powrót do Zawoi to zjazd niebieskim szlakiem prosto do Skawicy, na którym Ciach dobił przednie kolo i rozwalił dętkę, korzystając z okazji zrobiliśmy sobie mała foto sesje:
Zjazd do Skawicy podobny do wczorajszego niebieskiego szlaku - ja trochę musiałem sprowadzać, aczkolwiek traska bardzo fajna.
Po zjeździe pojechaliśmy na pizze do Zawoji - tego dnia ponownie wygraliśmy z deszczem, który spadł, kiedy jedliśmy a skończył padać jak mieliśmy się zbierać :)
Z centrum Zawoji do miejsca noclegowego, czyli Wełczy jakieś 4 km, 100 m przewyższenia, wiec idealna okazja do spalenia resztek zalegających sil ^^
Rano SMS od Łasicy, czy nie chciałbym z nim jechać W sumie do wyboru była jeszcze (jak nam się zdawało) hardcorowa trasa z Zadymkiem, wiec propozycja Sławka była co najmniej godna rozpatrzenia. Przed wyjściem jeszcze grupowa fotka ekipy zlotowej:
Po dojeździe do noclegu Sławka, Piotrka, Łukasza i Bartka pojawiła się kolejna opcja wjazdu na Mosorny Gron i dalej na Hale Krupową. Sławek stwierdził, ze jego trasa w znacznej części to asfalty i szutry, wiec przystaliśmy na propozycje Piotrka i Łukasza z tym ze oni mieli wjechać wyciągiem na Mosorny a my żółtym szlakiem, tak tez się stało :)
W 4 osoby pojechaliśmy żółtym na którym początek był praktycznie niepodjeżdżalny, wiec troszkę prowadzenia było, jednak dalej wszystko do pojechania z siodła.
W międzyczasie dogoniliśmy Zadymkowaą ekipę, która jechała ta sama trasa, wiec praktycznie cala forumowa ekipa wjechaliśmy na Mosorny, gdzie widok jak to w górach zapierał dech w piersiach :) Po kilku chwilach na wyciągu pojawiły sie 3 rowery a za nimi 3 zagubionych rowerzystów:
Oczywiście jeszcze kilka fotek z widokami:
Chwilę posiedzieliśmy w schronisku i dalej żółtym szlakiem pognaliśmy na Hale Krupową po drodze jak to w górach - dużo kamieni, sporo podprowadzania, przy okazji na Policy zatrzymaliśmy się przy pomniku upamiętniającym tragedię lotniczą z 1969.
Od Policy a w zasadzie przed samym schroniskiem na Hali Krupowej traska raczej lajtowa, ale bardzo fajna.
Z samego schroniska a raczej 100 m przed nim była spora łąka, wiec po raz kolejny widoki... :)
Schronisko to czas na pożywienie się, napełnienie bukłaków, przeanalizowanie dalszej części trasy.
W momencie zbierania się do odjazdu akurat zjawiła się cara reszta ekipy zlotowej, wiec idealnie trafiliśmy z czasem.
Powrót do Zawoi to zjazd niebieskim szlakiem prosto do Skawicy, na którym Ciach dobił przednie kolo i rozwalił dętkę, korzystając z okazji zrobiliśmy sobie mała foto sesje:
Zjazd do Skawicy podobny do wczorajszego niebieskiego szlaku - ja trochę musiałem sprowadzać, aczkolwiek traska bardzo fajna.
Po zjeździe pojechaliśmy na pizze do Zawoji - tego dnia ponownie wygraliśmy z deszczem, który spadł, kiedy jedliśmy a skończył padać jak mieliśmy się zbierać :)
Z centrum Zawoji do miejsca noclegowego, czyli Wełczy jakieś 4 km, 100 m przewyższenia, wiec idealna okazja do spalenia resztek zalegających sil ^^