- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Mazovia, Piaseczno - Dojazd/Powrót - 15.04.2012
Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano:16.04.2012 Kategoria 40-59km, Lajt
Km: | 42.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 21.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | 164( 80%) | HRavg | 134( 65%) |
Kalorie: | 900kcal | Podjazdy: | 100m | Rower: | Merida 96 |
Agrykola i Bielański podwójnie - 12.04.2012
Czwartek, 12 kwietnia 2012 | dodano:12.04.2012 Kategoria 60-79km, Trening
Km: | 74.00 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 20.65 |
Pr. maks.: | 50.50 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 468m | Rower: | Merida 96 |
Eh, coś mi się pulsometr spsuł, od razu po odpaleniu pokazuje tętno i się zacina (znaczy nie odświeża tętna), mam nadzieję, że to jednorazowy problem, bo jakoś nie widzi mi się odsyłanie go na gwarancję :c
Najpierw samotnie pojechałem na Agrykolę, gdzie zrobiłem 10 podjazdów + 2 podjazdy schodkami, później do Bielańskiego na 1 pętelkę.
Po wyjechaniu z lasu zadzwoniłem do Łukasza, żeby wziąć moje obcinaczki do pancerzy. Podjechałem do niego i okazało się, że zaraz miał wychodzić na rower, więc chwilę poczekałem i wyszliśmy razem.
Na chwilę zamieniliśmy się rowerami, jednak jazda na psie Łukasza nie należy do najwygodniejszych biorąc pod uwagę, że jego hamulce (Avidy Elixiry CR) ledwo działają - do zablokowania tyłu potrzeba 2 palców :D
W każdym razie powtórzyliśmy mój solowy plan, tylko w odwrotnej kolejności - najpierw do Bielańskiego, później na Agrykolę i pod dw. Wileńskim się rozstaliśmy.
Swoją drogą znów mam jakieś dziwne obawy związane z damperem - Piotrek ma go nabitego na 65 PSI i waży tyle co ja, ja dziś miałem 87 PSI i miałem wrażenie, że to nieco za mało :/
Najpierw samotnie pojechałem na Agrykolę, gdzie zrobiłem 10 podjazdów + 2 podjazdy schodkami, później do Bielańskiego na 1 pętelkę.
Po wyjechaniu z lasu zadzwoniłem do Łukasza, żeby wziąć moje obcinaczki do pancerzy. Podjechałem do niego i okazało się, że zaraz miał wychodzić na rower, więc chwilę poczekałem i wyszliśmy razem.
Na chwilę zamieniliśmy się rowerami, jednak jazda na psie Łukasza nie należy do najwygodniejszych biorąc pod uwagę, że jego hamulce (Avidy Elixiry CR) ledwo działają - do zablokowania tyłu potrzeba 2 palców :D
W każdym razie powtórzyliśmy mój solowy plan, tylko w odwrotnej kolejności - najpierw do Bielańskiego, później na Agrykolę i pod dw. Wileńskim się rozstaliśmy.
Swoją drogą znów mam jakieś dziwne obawy związane z damperem - Piotrek ma go nabitego na 65 PSI i waży tyle co ja, ja dziś miałem 87 PSI i miałem wrażenie, że to nieco za mało :/
Agrykola + Bielański - 10.04.2012
Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano:10.04.2012 Kategoria Trening, 40-59km
Km: | 51.50 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 22.07 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | 187( 91%) | HRavg | 151( 73%) |
Kalorie: | 1834kcal | Podjazdy: | 398m | Rower: | Merida 96 |
Przed wyjściem szybkie czyszczenie napędu po ostatnim objeździe Piaseczna w mocno błotnych warunkach.
Najpierw Agrykola i terenowy zjazd przy schodkach, później 8 podjazdów i 2 po schodkach. Korzystając z dobrej pogody i wiatru w plecy pojechałem jeszcze do Bielańskiego na krótką pętelkę i do domu.
Przy okazji będą już w domu stwierdziłem, że siodełko jest lekko obrócone w prawo, no nic... odkręcam zacisk sztycy, przekręcam... i nic, sztyca ani drgnie. Po mocnym siłowaniu sztyca jedynie się obraca (skokowo), w pionie jest kompletnie nieruchoma, nawet Brunox nie pomógł :(
Najpierw Agrykola i terenowy zjazd przy schodkach, później 8 podjazdów i 2 po schodkach. Korzystając z dobrej pogody i wiatru w plecy pojechałem jeszcze do Bielańskiego na krótką pętelkę i do domu.
Przy okazji będą już w domu stwierdziłem, że siodełko jest lekko obrócone w prawo, no nic... odkręcam zacisk sztycy, przekręcam... i nic, sztyca ani drgnie. Po mocnym siłowaniu sztyca jedynie się obraca (skokowo), w pionie jest kompletnie nieruchoma, nawet Brunox nie pomógł :(
Objazd Piaseczna - 07.04.2012
Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:09.04.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 81.00 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 03:58 | km/h: | 20.42 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 148( 72%) |
Kalorie: | 2825kcal | Podjazdy: | 170m | Rower: | Merida 96 |
Za tydzień Mazovia w Piasecznie, także najwyższa pora zrobić objazd trasy.
Spotkaliśmy się rano na Kabatach, gdzie czekało kilka osób, czekaliśmy jeszcze na Artura, jednak okazało się, że ze względów technicznych dojedzie do nas w Piasecznie. Dojechaliśmy w okolice stadionu w Piasecznie, gdzie dołączyła do nas reszta osób w tym Artur (jak zwykle dojechał szybciej od nas :D) i ruszyliśmy na miejsce startu. Ogólnie od startu dość szeroko, przez pierwsze kilka kilometrów sucho, jednak dalej masakra - błoto na całej szerokości, które trzeba omijać bokami, przenosić rowery i inne nieciekawe atrakcje, które towarzyszyły praktycznie przez cały czas, chociaż przejechaliśmy raptem połowę trasy ze względów na błoto i drobne problemy z lokalizacją (mimo dobrego tracka w niektórych miejscach np. nie było drogi etc.).
W każdym razie zrobiliśmy jakieś 20 km, po drodze kolega zdążył złapać gumę, dalej praktycznie do samych Kabat wróciliśmy po asfalcie i trochę terenem. W lasku kabackim jeszcze trochę się pokręciliśmy i wróciliśmy do domów.
Ogólnie mokro i nieprzyjemnie, oby org. zmienił trasę, bo będzie masakra ;D
Spotkaliśmy się rano na Kabatach, gdzie czekało kilka osób, czekaliśmy jeszcze na Artura, jednak okazało się, że ze względów technicznych dojedzie do nas w Piasecznie. Dojechaliśmy w okolice stadionu w Piasecznie, gdzie dołączyła do nas reszta osób w tym Artur (jak zwykle dojechał szybciej od nas :D) i ruszyliśmy na miejsce startu. Ogólnie od startu dość szeroko, przez pierwsze kilka kilometrów sucho, jednak dalej masakra - błoto na całej szerokości, które trzeba omijać bokami, przenosić rowery i inne nieciekawe atrakcje, które towarzyszyły praktycznie przez cały czas, chociaż przejechaliśmy raptem połowę trasy ze względów na błoto i drobne problemy z lokalizacją (mimo dobrego tracka w niektórych miejscach np. nie było drogi etc.).
W każdym razie zrobiliśmy jakieś 20 km, po drodze kolega zdążył złapać gumę, dalej praktycznie do samych Kabat wróciliśmy po asfalcie i trochę terenem. W lasku kabackim jeszcze trochę się pokręciliśmy i wróciliśmy do domów.
Ogólnie mokro i nieprzyjemnie, oby org. zmienił trasę, bo będzie masakra ;D
05.04.2012
Czwartek, 5 kwietnia 2012 | dodano:05.04.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 43.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 22.36 |
Pr. maks.: | 47.50 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | 188( 91%) | HRavg | 154( 75%) |
Kalorie: | 1592kcal | Podjazdy: | 320m | Rower: | Merida 96 |
Najpierw na Agrykoli 10 podjazdów, w sumie pogoda super - nie było za zimno, za mokro, ludzi było mało, nic, tylko podjeżdżać :D
Po Agrykoli lekkie kręcenie po mieście i tyle - nic ciekawego ;P
Po Agrykoli lekkie kręcenie po mieście i tyle - nic ciekawego ;P
Otwock - 01.04.2012
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano:02.04.2012 Kategoria 0-19km, Transportowo
Km: | 15.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 4.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 420kcal | Podjazdy: | 10m | Rower: | Merida 96 |
Mazovia, Otwock - 01.04.2012
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano:02.04.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km: | 44.00 | Km teren: | 44.00 | Czas: | 02:11 | km/h: | 20.15 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 2.0 | HRmax: | 190( 92%) | HRavg | 173( 84%) |
Kalorie: | 1986kcal | Podjazdy: | 330m | Rower: | Merida 96 |
Wczesna pobudka, szybkie śniadanie, sprawdzenie wszystkiego jeszcze kilka razy i na pociąg. Na Wschodnim umówiliśmy się z Piotrkiem o 9, zostawiając sobie w zapasie kwadrans na kupienie biletów i ogarnięcie peronu z którego odjeżdża SKMka.
W pociągu jechała jeszcze z nami Marylka, chociaż miała przebitą dętkę to dojechała ;D
Na peronie szybka wymiana dętki i na start, po drodze dołączył do nas jeszcze Łukasz a na miejscu czekali już Artur ze Zbyszkiem. Zdążyliśmy coś zjeść, sprawdzić chipy (mój działał na 100%!!! :/ )zostawić niepotrzebne rzeczy w samochodzie Zbyszka, rozgrzać się i tyle, czas ustawić się w sektorach.
A w sektorach co? W sektorach niepewność, mimo oznaczeń nie było łatwo się zorientować który sektor jest 11 (mimo, że ostatni, to ciężko było go znaleźć ;D), w zasadzie o tym, że stoimy w dobrym sektorze dowiedzieliśmy się jakieś 30 sec. przed startem...
3... 2... 1... START! :D
W sumie nie było źle, staliśmy w okolicy 1/3 od początku, więc większość wyprzediliśmy dość szybko, niestety moje starty nie są super mocne i mimo jazdy na 100%, jakieś 40-45 kmph Piotrek i Łukasz mi odjechali a ja zostałem z tyłu i z asfaltu zjechałem mając przed sobą dość sporo 'spowalniaczy'. Spowalniania było na tyle dużo, że najpierw dojechałem do Marylki (która jak zawsze narzekała na rower ;D) a dopiero później (po ~10 km od startu) do Piotrka, wcześniej przutalając się do błotnej nawierzchni - pulsometr jednak potrafi rozproszyć, w każdym razie jechaliśmy juz razem. Kilka razy Piotrek mi odjechał niedaleko, kilka razy ja odjechałem na chwilę, jednak jechaliśmy blisko przez jakieś 10-15 km. O dziwo mimo dość niskiej temperatury (ok. 2 st. C) jechało się bardzo przyjemnie mając na sobie jedynie 2 dość cienkie warstwy. Po drodze jeszcze były bufety, na których nie warto było się zatrzymywać, ani zwalniać, dzięki temu zarobiłem kilka pozycji, a pod koniec czułem się bardzo dobrze na tyle, że pozwoliłem sobie depnąć i odjechać Piotrkowi, może to za sprawą żeli energetycznych, może za sprawą wypitego wcześniej Red Bulla i kofeiny, a może izotonik coś w sobie miał, miałem jeszcze dużo siły i na podjazdach wyprzedzałem jak tylko mogłem. Na prawie ostatniej prostej w dość dziwnych okolicznościach wyprzedziłem Łukasza, który niestety miał małą kolizję z innym zawodnikiem i w ten sposób samotnie przekroczyłem linię mety.
Chwilę odpocząłem:
Później poszedłem zjeść makaron, który w tym roku okazał się całkiem dobry (w poprzednich nie brałem udziału, ale raczej nie był to zbyt chętnie jedzony posiłek), znalazłem resztę naszej ekipy (Artur i Marylka pudło :) ), ogarneliśmy się i wróciliśmy do domów.
Niestety nie zostałem sklasyfikowany (DNF), najprawdopodobniej ze względu na problem z chipem (sprawdziałem na początku, działał!!!), na szczęście jestem na liście sędziowskiej, ale z czasem gorszym o minutę niż ja odnotowałem i ok 15 pozycji gorzej niż być powinno (okazało się, że dojechałem za Łukaszem, chociaż wyprzedziłem go 500m przed metą). W każdym razie powinien być 5. sektor, więc następnym razem będzie mniej przepychania :)
W pociągu jechała jeszcze z nami Marylka, chociaż miała przebitą dętkę to dojechała ;D
Na peronie szybka wymiana dętki i na start, po drodze dołączył do nas jeszcze Łukasz a na miejscu czekali już Artur ze Zbyszkiem. Zdążyliśmy coś zjeść, sprawdzić chipy (mój działał na 100%!!! :/ )zostawić niepotrzebne rzeczy w samochodzie Zbyszka, rozgrzać się i tyle, czas ustawić się w sektorach.
A w sektorach co? W sektorach niepewność, mimo oznaczeń nie było łatwo się zorientować który sektor jest 11 (mimo, że ostatni, to ciężko było go znaleźć ;D), w zasadzie o tym, że stoimy w dobrym sektorze dowiedzieliśmy się jakieś 30 sec. przed startem...
3... 2... 1... START! :D
W sumie nie było źle, staliśmy w okolicy 1/3 od początku, więc większość wyprzediliśmy dość szybko, niestety moje starty nie są super mocne i mimo jazdy na 100%, jakieś 40-45 kmph Piotrek i Łukasz mi odjechali a ja zostałem z tyłu i z asfaltu zjechałem mając przed sobą dość sporo 'spowalniaczy'. Spowalniania było na tyle dużo, że najpierw dojechałem do Marylki (która jak zawsze narzekała na rower ;D) a dopiero później (po ~10 km od startu) do Piotrka, wcześniej przutalając się do błotnej nawierzchni - pulsometr jednak potrafi rozproszyć, w każdym razie jechaliśmy juz razem. Kilka razy Piotrek mi odjechał niedaleko, kilka razy ja odjechałem na chwilę, jednak jechaliśmy blisko przez jakieś 10-15 km. O dziwo mimo dość niskiej temperatury (ok. 2 st. C) jechało się bardzo przyjemnie mając na sobie jedynie 2 dość cienkie warstwy. Po drodze jeszcze były bufety, na których nie warto było się zatrzymywać, ani zwalniać, dzięki temu zarobiłem kilka pozycji, a pod koniec czułem się bardzo dobrze na tyle, że pozwoliłem sobie depnąć i odjechać Piotrkowi, może to za sprawą żeli energetycznych, może za sprawą wypitego wcześniej Red Bulla i kofeiny, a może izotonik coś w sobie miał, miałem jeszcze dużo siły i na podjazdach wyprzedzałem jak tylko mogłem. Na prawie ostatniej prostej w dość dziwnych okolicznościach wyprzedziłem Łukasza, który niestety miał małą kolizję z innym zawodnikiem i w ten sposób samotnie przekroczyłem linię mety.
Chwilę odpocząłem:
Później poszedłem zjeść makaron, który w tym roku okazał się całkiem dobry (w poprzednich nie brałem udziału, ale raczej nie był to zbyt chętnie jedzony posiłek), znalazłem resztę naszej ekipy (Artur i Marylka pudło :) ), ogarneliśmy się i wróciliśmy do domów.
Niestety nie zostałem sklasyfikowany (DNF), najprawdopodobniej ze względu na problem z chipem (sprawdziałem na początku, działał!!!), na szczęście jestem na liście sędziowskiej, ale z czasem gorszym o minutę niż ja odnotowałem i ok 15 pozycji gorzej niż być powinno (okazało się, że dojechałem za Łukaszem, chociaż wyprzedziłem go 500m przed metą). W każdym razie powinien być 5. sektor, więc następnym razem będzie mniej przepychania :)
Rozgrzewka - 31.03.2012
Sobota, 31 marca 2012 | dodano:31.03.2012 Kategoria 20-39km, Lajt
Km: | 28.80 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 17.28 |
Pr. maks.: | 37.50 | Temperatura: | 6.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 138( 67%) |
Kalorie: | 1072kcal | Podjazdy: | 142m | Rower: | Merida 96 |
Przed jutrzejszą Mazovia w Otwocku z Marylką ruszyliśmy tyłki i skoczyliśmy rozkręcić się w Bielanie, miał być jeszcze Karol, ale go nie było :<
W Bielanie niewiele błota, mało wiatru i zimno, wracając zaczął dość intensywnie padać grad, oczywiście dojeżdżając do domu przestał :D
Przy okazji przetestowałem nowe, tytanowe osie do pedałów, nic się nie urwało, wszystko się nadal kręci, więc test zakończony pomyślnie :)
W Bielanie niewiele błota, mało wiatru i zimno, wracając zaczął dość intensywnie padać grad, oczywiście dojeżdżając do domu przestał :D
Przy okazji przetestowałem nowe, tytanowe osie do pedałów, nic się nie urwało, wszystko się nadal kręci, więc test zakończony pomyślnie :)
28.03.2012
Środa, 28 marca 2012 | dodano:29.03.2012 Kategoria 20-39km, Lajt
Km: | 29.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 17.40 |
Pr. maks.: | 42.50 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | 189( 92%) | HRavg | 141( 68%) |
Kalorie: | 1029kcal | Podjazdy: | 131m | Rower: | Merida 96 |
Najpierw odebrałem zaplecione koło ze Spójni, później oczywiście uszczelnianie, zakładanie opony (na odwrót założyłem niechcący :c)i na test... :)
Oczywiście do Bielańskiego, przy okazji później spotkać się z Piotrkiem i iść po numery i chipy do biura Mazovii. W Bielanie bardzo sucho, przy okazji zjechałem piaszczystym zjazdem... zjechałem, ale tylko do połowy, 1/4 przeleciałem i 1/4 zszedłem. W połowie zjazdu (cały jest pokryty głębokim piachem kopnym) jest zakręt, w zakręcie jest uskok, do tego jest dość wąsko i na dole po jednej stronie jest betonowy słupek a po drugiej drzewo. Cała trudność polega na tym, że jak pojadę za wolno, to na uskoku zrobię albo OTB, albo po prostu się zakopię, jadąc za szybko mogę ładnie spaść na dół, wjechać w słup, albo drzewo. Ja niestety pojechałem trochę po złej linii i trochę za szybko, przez co z niebezpieczną prędkością zbliżałem się do w/w betonowego słupka i mając wizję połamanego, nowego koła odbiłem w prawo robiąc piękne OTB :)
Rower na drzewie, ja pod rowerem, na szczęście nic z rowerem się nie stało, mi w sumie też nic. Zszedłem, ogarnąłem się, trochę pojeździłem, spotkaliśmy się z Piotrkiem i poszliśmy do biura zawodów, gdzie dopełniliśmy formalności.
Oczywiście do Bielańskiego, przy okazji później spotkać się z Piotrkiem i iść po numery i chipy do biura Mazovii. W Bielanie bardzo sucho, przy okazji zjechałem piaszczystym zjazdem... zjechałem, ale tylko do połowy, 1/4 przeleciałem i 1/4 zszedłem. W połowie zjazdu (cały jest pokryty głębokim piachem kopnym) jest zakręt, w zakręcie jest uskok, do tego jest dość wąsko i na dole po jednej stronie jest betonowy słupek a po drugiej drzewo. Cała trudność polega na tym, że jak pojadę za wolno, to na uskoku zrobię albo OTB, albo po prostu się zakopię, jadąc za szybko mogę ładnie spaść na dół, wjechać w słup, albo drzewo. Ja niestety pojechałem trochę po złej linii i trochę za szybko, przez co z niebezpieczną prędkością zbliżałem się do w/w betonowego słupka i mając wizję połamanego, nowego koła odbiłem w prawo robiąc piękne OTB :)
Rower na drzewie, ja pod rowerem, na szczęście nic z rowerem się nie stało, mi w sumie też nic. Zszedłem, ogarnąłem się, trochę pojeździłem, spotkaliśmy się z Piotrkiem i poszliśmy do biura zawodów, gdzie dopełniliśmy formalności.
Poland Bike Legionowo - 24.03.2012
Sobota, 24 marca 2012 | dodano:24.03.2012 Kategoria 60-79km, Race Day
Km: | 60.00 | Km teren: | 45.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 21.18 |
Pr. maks.: | 40.50 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | 194( 94%) | HRavg | 176( 85%) |
Kalorie: | 2235kcal | Podjazdy: | 274m | Rower: | Merida 96 |
Z Bartkiem i Łukaszem pojechaliśmy spod Żerania do Legionowa, na miejsce przybyliśmy ok 10, więc do startu mieliśmy 2 godziny, czyli akurat, zeby wszystko na spokojnie załatwić, przygotować się do startu.
Potwierdziliśmy start, przygotowaliśmy maszyny, zjedliśmy coś, rozgrzaliśmy się, porozciągaliśmy i poszliśmy się ustawić w sektorach - startowaliśmy 1. raz, więc przysługiwał nam ostatni, szósty sektor, w którym ustawiliśmy się ~20 min. przed startem. Start zaplanowany był na 12, jednak ze względu na przedłużający się finisz dzieciaków start MINI/MAX został przesunięty 10 minut - no nic, trzeba czekać :)
Po wystartowaniu przez ok 2-3 km. dość mocne tempo, oby tylko powyprzedzać ze względu na single, które nie dawały możliwości wyprzedzania. Oczywiście część stawki udało się wyprzedzić, jednak nie obyło się bez blokowania. W każdym razie po singlu zaczęły się górki, niektóre pokonywane z buta, niektóre z siodła, ogólnie trasa dość interwałowa. Dalej na szczęście dość szeroko, więc kolejnych 'maruderów' udało się wyprzedzić, w sumie do samej mety nie było żadnych niespodzianek - trochę piachu, w jednym miejscu zakopałem się i przy prędkości 0 kmph przewróciłem się na bok - w piach, więc bez żadnych kontuzji, czy uszczerbków na sprzęcie, podniosłem się i jazda dalej :)
Nie ma się co rozpisywać, bo w sumie nie ma o czym, do samej mety miałem dość sporo energii, pod koniec spokojnie miałem siły na wyprzedzanie, na finiszu miły akcent, bo wychodząc z tyłu udało się wyprzedzić jeszcze jednego kolegę :)
Jak na pierwszy maraton chyba było całkiem nieźle, trasa fajna, świetnie oznakowana, jedynie brak obiecanych powiadomień SMS i e-mail, ale pierwszy maraton w sezonie, więc chyba można wybaczyć.
A na wyniki trzeba niestety poczekać :)
EDIT:
106/201 Open
25/41 w M2
Rating 75,5%
Potwierdziliśmy start, przygotowaliśmy maszyny, zjedliśmy coś, rozgrzaliśmy się, porozciągaliśmy i poszliśmy się ustawić w sektorach - startowaliśmy 1. raz, więc przysługiwał nam ostatni, szósty sektor, w którym ustawiliśmy się ~20 min. przed startem. Start zaplanowany był na 12, jednak ze względu na przedłużający się finisz dzieciaków start MINI/MAX został przesunięty 10 minut - no nic, trzeba czekać :)
Po wystartowaniu przez ok 2-3 km. dość mocne tempo, oby tylko powyprzedzać ze względu na single, które nie dawały możliwości wyprzedzania. Oczywiście część stawki udało się wyprzedzić, jednak nie obyło się bez blokowania. W każdym razie po singlu zaczęły się górki, niektóre pokonywane z buta, niektóre z siodła, ogólnie trasa dość interwałowa. Dalej na szczęście dość szeroko, więc kolejnych 'maruderów' udało się wyprzedzić, w sumie do samej mety nie było żadnych niespodzianek - trochę piachu, w jednym miejscu zakopałem się i przy prędkości 0 kmph przewróciłem się na bok - w piach, więc bez żadnych kontuzji, czy uszczerbków na sprzęcie, podniosłem się i jazda dalej :)
Nie ma się co rozpisywać, bo w sumie nie ma o czym, do samej mety miałem dość sporo energii, pod koniec spokojnie miałem siły na wyprzedzanie, na finiszu miły akcent, bo wychodząc z tyłu udało się wyprzedzić jeszcze jednego kolegę :)
Jak na pierwszy maraton chyba było całkiem nieźle, trasa fajna, świetnie oznakowana, jedynie brak obiecanych powiadomień SMS i e-mail, ale pierwszy maraton w sezonie, więc chyba można wybaczyć.
A na wyniki trzeba niestety poczekać :)
EDIT:
106/201 Open
25/41 w M2
Rating 75,5%