- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
Wpisy archiwalne w kategorii
Trening
Dystans całkowity: | 8543.52 km (w terenie 2260.53 km; 26.46%) |
Czas w ruchu: | 386:42 |
Średnia prędkość: | 22.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 28125 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 183 (89 %) |
Suma kalorii: | 204616 kcal |
Liczba aktywności: | 154 |
Średnio na aktywność: | 55.48 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
Góra Kalwaria - 26.05.2012
Sobota, 26 maja 2012 | dodano:26.05.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 91.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 03:20 | km/h: | 27.30 |
Pr. maks.: | 51.00 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | 189( 92%) | HRavg | 156( 76%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 210m | Rower: | Merida 96 |
Trening Gravitan + Rozszczelniona opona = 23.05.2012
Środa, 23 maja 2012 | dodano:23.05.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 27.50 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 21.43 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | 188( 91%) | HRavg | 158( 77%) |
Kalorie: | 988kcal | Podjazdy: | 50m | Rower: | Merida 96 |
Dziś pojechałem na otwarty trening z Gravitanem, w sumie w zeszłym sezonie treningi z WKK były na prawdę fajne, więc może i tym razem będzie dobrze, jedyne co to fakt, że trening miał odbyć się w Lasku Bródnowskim, który jakby nie było nie jest jakoś specjalnie ciekawy.
No nic, najpierw trzeba dojechać do Gravitana, czyli pod M1, oczywiście jak zawsze wiatr 30 kmph prosto w twarz, ale to nic, nie może być za prosto :)
Na miejscu czekało już sporo ludzi, po kilku minutach dojechało jeszcze kilka osób, zrobiliśmy fotkę i pojechaliśmy, ogólnie zrobiliśmy 2 pętle, spora cześć prowadziła singletrackami, był przejazd przez mostek, trochę po piachu i sprint po asfalcie, ogólnie dość szybko, w grupie oczywiście porobiły się odstępy, choć trzeba przyznać, że wszyscy o dziwo radzili sobie bardzo dobrze.
Po dwóch okrążeniach pojechaliśmy na inną pętlę, tym razem zaczynała się ona od podjazdu, by po chwili jechać w dół jedną z dwóch dostępnych tras i tu właśnie był problem, mianowicie pierwsza była bardzo piaszczysta, nachylenie na oko jakieś 15%, trochę korzeni po drodze, ogólnie piach był największą przeszkodą, bo był bardzo głęboki. Drugi zjazd był o wiele bardziej nachylony (jakieś 25%?), nieco mniej piachu z tym, że w środku był niewielki zakręt.
Na pierwszym okrążeniu wszyscy zjechali zjazdem #1, na drugim był wybór, jednak większość też wybrała ten zjazd.
Niestety, drugi zjazd okazał się moim ostatnim - nie wiem jakim cudem, ani jak to możliwe, ale w środku zjazdu opona rozszczelniła się na rancie i nie udało się jej uszczelnić pompką ręczną. Pożegnałem się z resztą i wyszedłem z lasu - natężenie komarów przekroczyło wszelkie możliwe granice i nie dało się ustać w lesie dłużej niż kilka minut ;D
W każdym razie założyłem dętkę i pojechałem do domu. W domu obejrzałem dokładnie obręcz i oponę i faktycznie - kawałek rantu cały usyfiony, nie wiem czego to wina, być może za małe ciśnienie, nie wiem, przynajmniej dobrze, że stało się to na treningu a nie na wyścigu ;)
No nic, najpierw trzeba dojechać do Gravitana, czyli pod M1, oczywiście jak zawsze wiatr 30 kmph prosto w twarz, ale to nic, nie może być za prosto :)
Na miejscu czekało już sporo ludzi, po kilku minutach dojechało jeszcze kilka osób, zrobiliśmy fotkę i pojechaliśmy, ogólnie zrobiliśmy 2 pętle, spora cześć prowadziła singletrackami, był przejazd przez mostek, trochę po piachu i sprint po asfalcie, ogólnie dość szybko, w grupie oczywiście porobiły się odstępy, choć trzeba przyznać, że wszyscy o dziwo radzili sobie bardzo dobrze.
Po dwóch okrążeniach pojechaliśmy na inną pętlę, tym razem zaczynała się ona od podjazdu, by po chwili jechać w dół jedną z dwóch dostępnych tras i tu właśnie był problem, mianowicie pierwsza była bardzo piaszczysta, nachylenie na oko jakieś 15%, trochę korzeni po drodze, ogólnie piach był największą przeszkodą, bo był bardzo głęboki. Drugi zjazd był o wiele bardziej nachylony (jakieś 25%?), nieco mniej piachu z tym, że w środku był niewielki zakręt.
Na pierwszym okrążeniu wszyscy zjechali zjazdem #1, na drugim był wybór, jednak większość też wybrała ten zjazd.
Niestety, drugi zjazd okazał się moim ostatnim - nie wiem jakim cudem, ani jak to możliwe, ale w środku zjazdu opona rozszczelniła się na rancie i nie udało się jej uszczelnić pompką ręczną. Pożegnałem się z resztą i wyszedłem z lasu - natężenie komarów przekroczyło wszelkie możliwe granice i nie dało się ustać w lesie dłużej niż kilka minut ;D
W każdym razie założyłem dętkę i pojechałem do domu. W domu obejrzałem dokładnie obręcz i oponę i faktycznie - kawałek rantu cały usyfiony, nie wiem czego to wina, być może za małe ciśnienie, nie wiem, przynajmniej dobrze, że stało się to na treningu a nie na wyścigu ;)
22.05.2012
Wtorek, 22 maja 2012 | dodano:23.05.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 32.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 41.00 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 770kcal | Podjazdy: | 120m | Rower: | Merida 96 |
KPN i 'okolice' - 05.05.2012
Sobota, 5 maja 2012 | dodano:05.05.2012 Kategoria >100km, Trening
Km: | 114.20 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 05:05 | km/h: | 22.47 |
Pr. maks.: | 43.50 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 148( 72%) |
Kalorie: | 3715kcal | Podjazdy: | 254m | Rower: | Merida 96 |
Standardowa ustawka na forum, Marcin zwołał ludzi o 11 w Sierakowie przy sklepie, rano napisał do mnie jeszcze Łasica, żeby razem dojechać, ale nie wyszło z wzajemną komunikacją i pojechaliśmy oddzielnie, przy okazji rano na forum prowodyr całego zamieszania napisał, że go nie będzie :(
Jak zwykle dojechałem ze sporym zapasem czasu, więc usiadłem i czekałem... i czekałem... i czekałem... w końcu przyjechał Łasica i tylko on - wiadome co to oznacza: dystans 100+ i do tego mocne tempo :D
Poczekaliśmy kilka minut i po kwadransie od umówionej godziny pojechaliśmy. Pierwotny plan chyba zakładał Roztokę, szczebel i inne znane atrakcje, w każdym razie trasa została szybko zmodyfikowana i naszym celem był najpierw KPN a później Nowy Dwór i Lasy Chotomowskie. W Kampinosie przejechaliśmy odcinkami, które pierwszy raz widziałem, głównie bardzo fajne małe, interwałowe górki, kilka singli, w okolicy Truskawia zaliczyliśmy kilka mostków. Pierwszy (i chyba jedyny) postój zaliczyliśmy po ~60 km, chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów, zimny lodzik :)
Po tych przyjemnościach skierowaliśmy się do Nowego Dworu, po drodze zatrzymując się na 'wiadukcie', który pod wpływem przejeżdżających pod nim samochodów uginał się - ciekawe uczucie. W Nowym Dworze jeszcze wybór trasy, wariant krótszy zakładał ok 120 km, wariant dłuższy ok 150, mimo trudnej decyzji pojechaliśmy krótszą trasę zaliczając po drodze wiele atrakcji, chociażby przeprawę przez ekhm... dużą kałużę, którą próbowaliśmy jakoś obejść, ale i tak musieliśmy przejechać przez jej środek:
Udało się przebrnąć z suchymi butkami, do tego zaliczyliśmy bieg przez tory, bieg przez prywatną posesję odgrodzoną sznurkami na środku drogi :D
W Lasach Chotomowskich kilka razy przecięliśmy trasę przyszłotygodniowej Mazovii, ogólnie w lesie nie ma dużo piachu, całkiem przyjemnie się jechało, raczej mało singli. Do domu wróciliśmy wałem wzdłuż Wisły a później nadal wzdłuż Wisły, tylko normalną ścieżką :)
Co ciekawe, to 3 z rzędu wyjazd, gdzie HR Max wynosi dokładnie 182... :P
Jak zwykle dojechałem ze sporym zapasem czasu, więc usiadłem i czekałem... i czekałem... i czekałem... w końcu przyjechał Łasica i tylko on - wiadome co to oznacza: dystans 100+ i do tego mocne tempo :D
Poczekaliśmy kilka minut i po kwadransie od umówionej godziny pojechaliśmy. Pierwotny plan chyba zakładał Roztokę, szczebel i inne znane atrakcje, w każdym razie trasa została szybko zmodyfikowana i naszym celem był najpierw KPN a później Nowy Dwór i Lasy Chotomowskie. W Kampinosie przejechaliśmy odcinkami, które pierwszy raz widziałem, głównie bardzo fajne małe, interwałowe górki, kilka singli, w okolicy Truskawia zaliczyliśmy kilka mostków. Pierwszy (i chyba jedyny) postój zaliczyliśmy po ~60 km, chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów, zimny lodzik :)
Po tych przyjemnościach skierowaliśmy się do Nowego Dworu, po drodze zatrzymując się na 'wiadukcie', który pod wpływem przejeżdżających pod nim samochodów uginał się - ciekawe uczucie. W Nowym Dworze jeszcze wybór trasy, wariant krótszy zakładał ok 120 km, wariant dłuższy ok 150, mimo trudnej decyzji pojechaliśmy krótszą trasę zaliczając po drodze wiele atrakcji, chociażby przeprawę przez ekhm... dużą kałużę, którą próbowaliśmy jakoś obejść, ale i tak musieliśmy przejechać przez jej środek:
Udało się przebrnąć z suchymi butkami, do tego zaliczyliśmy bieg przez tory, bieg przez prywatną posesję odgrodzoną sznurkami na środku drogi :D
W Lasach Chotomowskich kilka razy przecięliśmy trasę przyszłotygodniowej Mazovii, ogólnie w lesie nie ma dużo piachu, całkiem przyjemnie się jechało, raczej mało singli. Do domu wróciliśmy wałem wzdłuż Wisły a później nadal wzdłuż Wisły, tylko normalną ścieżką :)
Co ciekawe, to 3 z rzędu wyjazd, gdzie HR Max wynosi dokładnie 182... :P
03.05.2012
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano:03.05.2012 Kategoria 60-79km, Trening
Km: | 66.50 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 22.93 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 2063kcal | Podjazdy: | 272m | Rower: | Merida 96 |
W sumie dziś to bardziej szwendanie się po mieście niż konkretny trening, chociaż kilka elementów treningowych zrobiłem a każdy przejechany kilometr jest dobry :)
Dziś pogoda znacznie lepsza niż w ciągu kilku poprzednich dni - zamiast 'parówy' było przyjemnie ciepło.
Najpierw pojechałem w stronę Agrykoli przez most gdański, połowa miasta zamknięta - Krakowskie przedmieście zablokowane, bo 3. Maja, Marszałkowską też zamknęli, bo metro nam budują...
2x zjechałem terenowym zjazdem obok Agrykoli i podjechałem i po schodkach i normalnym podjazdem. Później trochę asfaltem, żeby znów zaliczyć Agrykolę. Dalej pojechałem do Bielańskiego, gdzie zrobiłem zaledwie 1 kółko, a że na liczniku mały dystans i jakoś tak głupio zmarnować taki ładny dzień to podjechałem jeszcze na górkę szczęśliwicką, gdzie było koszmarnie dużo ludzi, w każdym razie popodjeżdżałem, pozjeżdżałem i pojechałem w stronę domu. Przed mostem Poniatowskiego złapałem darmowe taxi - 517 jechało i aż tak głupio nie było pojechać w tunelu aero :D
Most, al. Zieleniecką i kawałek Targowej przejechałem ze średnią 50 kmph :>
Mało dokładna mapka, bo robiona 'z palca' :)
Dziś pogoda znacznie lepsza niż w ciągu kilku poprzednich dni - zamiast 'parówy' było przyjemnie ciepło.
Najpierw pojechałem w stronę Agrykoli przez most gdański, połowa miasta zamknięta - Krakowskie przedmieście zablokowane, bo 3. Maja, Marszałkowską też zamknęli, bo metro nam budują...
2x zjechałem terenowym zjazdem obok Agrykoli i podjechałem i po schodkach i normalnym podjazdem. Później trochę asfaltem, żeby znów zaliczyć Agrykolę. Dalej pojechałem do Bielańskiego, gdzie zrobiłem zaledwie 1 kółko, a że na liczniku mały dystans i jakoś tak głupio zmarnować taki ładny dzień to podjechałem jeszcze na górkę szczęśliwicką, gdzie było koszmarnie dużo ludzi, w każdym razie popodjeżdżałem, pozjeżdżałem i pojechałem w stronę domu. Przed mostem Poniatowskiego złapałem darmowe taxi - 517 jechało i aż tak głupio nie było pojechać w tunelu aero :D
Most, al. Zieleniecką i kawałek Targowej przejechałem ze średnią 50 kmph :>
Mało dokładna mapka, bo robiona 'z palca' :)
MPK - 01.05.2012
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano:01.05.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 87.40 | Km teren: | 53.00 | Czas: | 04:37 | km/h: | 18.93 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 33.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 3145kcal | Podjazdy: | 284m | Rower: | Merida 96 |
Tym razem nieco bliżej niż do Kampinosu, czyli atak na Mazowiecki Park Krajobrazowy.
Plan zakładał bardzo spokojną jazdę z Piotrkiem i Łukaszem, jednak jak zwykle plan zawiódł - przyjechał Artur, do tego jeszcze Łasica, z którym w ostatnią niedzielę śmigaliśmy po Kampinosie.
Tym razem dość punktualnie ruszyliśmy w kierunku wyznaczonego celu, kilka kilometrów asfaltem i wjazd w teren. W terenie wszystko suche, sporo piachu kopnego, ale przede wszystkim bardzo gorąco, co w moim wypadku niestety dość szybko dało się odczuć - ból głowy i 'ciężkie nogi', w każdym razie jakoś jeszcze jechałem, czego nie można powiedzieć o Łukaszu, który przez ból kolan musiał odłączyć się od nas dość wcześnie.
Później postój w sklepie, uzupełnienie zapasów, chwila odpoczynku i dalej, w stronę Otwocka wzdłuż Świdra, świetnym singletrackiem, dość szybki, technicznie raczej mało wymagający, acz w kilku miejscach stosunkowo wąsko, do tego trochę ludzi na trasie, na szczęście jakoś nie było problemy z mijaniem/wyprzedzaniem, więc jakoś szło, przy okazji tuż przed Otwockiem Piotrek nam się zapodział - za szybko jechał i nie zauważył, że skręciliśmy :D
W Otwocku małe poszukiwanie otwartego sklepu, kolejne uzupełnienie zapasów, krótki postój i z powrotem na singla. W zasadzie do Wisły praktycznie cały czas jedziemy singlem, jeszcze jeden przymusowy postój na trasie - Łasica przebił dętkę, szybka łatka i jazda dalej.
Trasa wzdłuż Wisły momentami również wąska, również przy skarpie i również gorąco z tym, że mniej drzew wzmogło uczucie gorąca, co połączone ze sporym już głodem spowodowało kompletne odcięcie - jazda >20 kmph była w zasadzie nieosiągalna, jednak jakoś udało się dojechać do Warszawy a tuż przed samym wyjazdem na asfalt przeprawa przez rzeczkę, z Arturem przeszliśmy w butach, co przy tej temperaturze było baaaardzo przyjemne :)
Dalej już tylko mozolny powrót do domu :)
Plan zakładał bardzo spokojną jazdę z Piotrkiem i Łukaszem, jednak jak zwykle plan zawiódł - przyjechał Artur, do tego jeszcze Łasica, z którym w ostatnią niedzielę śmigaliśmy po Kampinosie.
Tym razem dość punktualnie ruszyliśmy w kierunku wyznaczonego celu, kilka kilometrów asfaltem i wjazd w teren. W terenie wszystko suche, sporo piachu kopnego, ale przede wszystkim bardzo gorąco, co w moim wypadku niestety dość szybko dało się odczuć - ból głowy i 'ciężkie nogi', w każdym razie jakoś jeszcze jechałem, czego nie można powiedzieć o Łukaszu, który przez ból kolan musiał odłączyć się od nas dość wcześnie.
Później postój w sklepie, uzupełnienie zapasów, chwila odpoczynku i dalej, w stronę Otwocka wzdłuż Świdra, świetnym singletrackiem, dość szybki, technicznie raczej mało wymagający, acz w kilku miejscach stosunkowo wąsko, do tego trochę ludzi na trasie, na szczęście jakoś nie było problemy z mijaniem/wyprzedzaniem, więc jakoś szło, przy okazji tuż przed Otwockiem Piotrek nam się zapodział - za szybko jechał i nie zauważył, że skręciliśmy :D
W Otwocku małe poszukiwanie otwartego sklepu, kolejne uzupełnienie zapasów, krótki postój i z powrotem na singla. W zasadzie do Wisły praktycznie cały czas jedziemy singlem, jeszcze jeden przymusowy postój na trasie - Łasica przebił dętkę, szybka łatka i jazda dalej.
Trasa wzdłuż Wisły momentami również wąska, również przy skarpie i również gorąco z tym, że mniej drzew wzmogło uczucie gorąca, co połączone ze sporym już głodem spowodowało kompletne odcięcie - jazda >20 kmph była w zasadzie nieosiągalna, jednak jakoś udało się dojechać do Warszawy a tuż przed samym wyjazdem na asfalt przeprawa przez rzeczkę, z Arturem przeszliśmy w butach, co przy tej temperaturze było baaaardzo przyjemne :)
Dalej już tylko mozolny powrót do domu :)
Kampinos - 29.04.2012
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano:29.04.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 84.00 | Km teren: | 45.00 | Czas: | 04:01 | km/h: | 20.91 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 31.0 | HRmax: | 189( 92%) | HRavg | 158( 77%) |
Kalorie: | 3008kcal | Podjazdy: | 410m | Rower: | Merida 96 |
Przez kilka ostatnich dni pogoda taka jak dziś, czyli parówa 30 st. w cieniu - masakra. Nie zdążyłem się zregenerować po wczorajszym treningu, rano wciągnąłem kiepskie śniadanie i dziś noga totalnie nie podawała...
Ustawka tam gdzie zawsze, czyli metro Młociny o 10.30 tak, żeby z resztą grupy pojechać o 11 z Sierakowa. Oczywiście jak zawsze poczekaliśmy bonusowe 10 minut, więc i do Sierakowa chwilę się spóźniliśmy po drodze umawiając się z Marylką, która pojechała do Truskawia dopiero w Roztoce.
W Sierakowie było umh... ze 20 osób, na szczęście nie wszyscy z nami jechali, w każdym razie w naszej grupce pojechało >10 osób. Pierwszym celem okazała się Roztoka, jednak zanim wjechaliśmy na właściwy szlak uderzyliśmy jeszcze na pobliską górkę, z której sobie zjechaliśmy, podjechaliśmy (albo podeszliśmy) i pojechaliśmy w stronę Roztoki. W zasadzie do samej Roztoki nie działo się nic specjalnego, trasa całkiem fajna, trochę singli, kilka małych górek i piach, którego nie cierpię. W rowerowej Mekce czekała już na nas Marylka, standardowo chwilę posiedzieliśmy, pogadaliśmy, uzupełniliśmy płyny i tyle.
Z Roztoki planowaliśmy przez górki pojechać na szczebel i ze szczebla do domu.
Górki jak zwykle okazały się morderczymi interwałami, niby zrobiliśmy dziś tylko 410 m przewyższeń, ale jednak podjazdy w takiej formie potrafią szybko wykończyć każdego, z resztą po górkach czekaliśmy też na tych kompletnie wykończonych, więc troszkę niektórzy odpoczęli (niektórzy nieco mniej, ale jak się opierdalają, to muszą podwójnie pracować ;D).
Jeszcze chwila odpoczynku jadąc asfaltem i korzystając z dobrodziejstw sklepu, by z pełnymi plecakami i bidonami pojechać na szczebel. Oczywiście po ostatnim, nieszczęśliwym wypadzie na szczebel tym razem pierwsze 500 metrów jechałem baaardzo ostrożnie, żeby znowu nie zniszczyć koła, jednak przed moim dołem było na tyle dużo piachu, że nie dało się szybko przejechać, także z uśmiechem na ustach dumnie przejechałem przez dół. Dalej na szczeblu oprócz tego, że niechcący zjechaliśmy na asfalt i musieliśmy dymać pod górę jeszcze Artur miał małą awarię łańcucha (jedynie zaklinował się między ramą a korbą), oprócz tego wiele się nie działo, zjechaliśmy ze szczebla, poczekaliśmy na asfalcie na resztę, po czym po kilka minutach przyjechały 2 osoby oświadczając, że koledze z tyłu urwał się hak i ma singla. Dość zmęczeni postanowiliśmy jechać asfaltem, jedynie chyba 2 osoby się wyłamały i pojechały terenem.
Przemieszczając się po asfalcie przystanęliśmy w kolejnym sklepie kolejny raz uzupełnić zapasy, jednak 4 godziny w 31 st, do tego sporo czasu w pełnym słońcu potrafi wpłynąć na już i tak kiepską kondycję. Robiąc zakupy koledzy, którzy jechali asfaltem dołączyli do nas, także naszą asfaltową podróż kontynuowaliśmy w poprzednim składzie.
W zasadzie to nic więcej ciekawego się nie działo, do domu wróciliśmy asfaltem przecinając kilka razy terenem, w międzyczasie jeszcze raz podjechaliśmy do sklepu, poczekaliśmy na Mariusza wraz z kolegą NerfMe z FR.org, którzy wylądowali w Truskawiu. Razem wróciliśmy na Młociny, skąd metrem, a później rowerem wróciłem do domu.
Ustawka tam gdzie zawsze, czyli metro Młociny o 10.30 tak, żeby z resztą grupy pojechać o 11 z Sierakowa. Oczywiście jak zawsze poczekaliśmy bonusowe 10 minut, więc i do Sierakowa chwilę się spóźniliśmy po drodze umawiając się z Marylką, która pojechała do Truskawia dopiero w Roztoce.
W Sierakowie było umh... ze 20 osób, na szczęście nie wszyscy z nami jechali, w każdym razie w naszej grupce pojechało >10 osób. Pierwszym celem okazała się Roztoka, jednak zanim wjechaliśmy na właściwy szlak uderzyliśmy jeszcze na pobliską górkę, z której sobie zjechaliśmy, podjechaliśmy (albo podeszliśmy) i pojechaliśmy w stronę Roztoki. W zasadzie do samej Roztoki nie działo się nic specjalnego, trasa całkiem fajna, trochę singli, kilka małych górek i piach, którego nie cierpię. W rowerowej Mekce czekała już na nas Marylka, standardowo chwilę posiedzieliśmy, pogadaliśmy, uzupełniliśmy płyny i tyle.
Z Roztoki planowaliśmy przez górki pojechać na szczebel i ze szczebla do domu.
Górki jak zwykle okazały się morderczymi interwałami, niby zrobiliśmy dziś tylko 410 m przewyższeń, ale jednak podjazdy w takiej formie potrafią szybko wykończyć każdego, z resztą po górkach czekaliśmy też na tych kompletnie wykończonych, więc troszkę niektórzy odpoczęli (niektórzy nieco mniej, ale jak się opierdalają, to muszą podwójnie pracować ;D).
Jeszcze chwila odpoczynku jadąc asfaltem i korzystając z dobrodziejstw sklepu, by z pełnymi plecakami i bidonami pojechać na szczebel. Oczywiście po ostatnim, nieszczęśliwym wypadzie na szczebel tym razem pierwsze 500 metrów jechałem baaardzo ostrożnie, żeby znowu nie zniszczyć koła, jednak przed moim dołem było na tyle dużo piachu, że nie dało się szybko przejechać, także z uśmiechem na ustach dumnie przejechałem przez dół. Dalej na szczeblu oprócz tego, że niechcący zjechaliśmy na asfalt i musieliśmy dymać pod górę jeszcze Artur miał małą awarię łańcucha (jedynie zaklinował się między ramą a korbą), oprócz tego wiele się nie działo, zjechaliśmy ze szczebla, poczekaliśmy na asfalcie na resztę, po czym po kilka minutach przyjechały 2 osoby oświadczając, że koledze z tyłu urwał się hak i ma singla. Dość zmęczeni postanowiliśmy jechać asfaltem, jedynie chyba 2 osoby się wyłamały i pojechały terenem.
Przemieszczając się po asfalcie przystanęliśmy w kolejnym sklepie kolejny raz uzupełnić zapasy, jednak 4 godziny w 31 st, do tego sporo czasu w pełnym słońcu potrafi wpłynąć na już i tak kiepską kondycję. Robiąc zakupy koledzy, którzy jechali asfaltem dołączyli do nas, także naszą asfaltową podróż kontynuowaliśmy w poprzednim składzie.
W zasadzie to nic więcej ciekawego się nie działo, do domu wróciliśmy asfaltem przecinając kilka razy terenem, w międzyczasie jeszcze raz podjechaliśmy do sklepu, poczekaliśmy na Mariusza wraz z kolegą NerfMe z FR.org, którzy wylądowali w Truskawiu. Razem wróciliśmy na Młociny, skąd metrem, a później rowerem wróciłem do domu.
28.04.2012
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano:28.04.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 42.50 | Km teren: | 9.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 25.50 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 179( 87%) | HRavg | 154( 75%) |
Kalorie: | 1320kcal | Podjazdy: | 146m | Rower: | Merida 96 |
Dziś szybka rundka - najpierw do Bielańskiego na 2 mocne pętle, później spokojniej trochę po mieście.
Kabaty - 26.04.2012
Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano:26.04.2012 Kategoria 60-79km, Trening
Km: | 64.00 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 03:12 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | 181( 88%) | HRavg | 141( 68%) |
Kalorie: | 2284kcal | Podjazdy: | 208m | Rower: | Merida 96 |
Umh, mimo zmęczenia i zakwasów po wczorajszej siłowni (nie ma to jak powrót po kilku tygodniach...) widząc dzisiejszą pogodę umówiłem się z Łukaszem na kręcenie. Przed wyjściem jeszcze małe smarowanko łańcucha, który w przyszłym tygodniu wraz z kasetą zostanie wymieniony na nowy.
Spod mostu Gdańskiego pojechaliśmy pod wiatr wzdłuż Wisły na Kabaty zaliczając po drodze podjazd na Książęcej. Na Kabatach w sumie nic ciekawego - najpierw pojechaliśmy szukać singla, który jak się okazało był nieprzejezdny, później trochę pokrążyliśmy kierując się w stronę słynnego podjazdu przy szlabanie, który podjechałem aż do połowy (mogę to tłumaczyć sobie licznymi liśćmi, brakiem przyczepności, zwiększoną grawitacją, czy czymś, ale po prostu jestem chujowy ;D), dalej mały podjazd i zjazd obok szlabanu, zjazd przy 'żółtych barierkach' i tyle.
W sumie już wracaliśmy, ale w pewnym miejscu, w którym byliśmy na WKK skręciliśmy na bardzo fajnego, choć krótkiego singla i świetną sekcję przy wąwozie, nieco techniczna, aczkolwiek niespecjalnie trudna, w każdym razie genialne miejsce. Trochę się tam pokręciliśmy i wróciliśmy do domu.
Spod mostu Gdańskiego pojechaliśmy pod wiatr wzdłuż Wisły na Kabaty zaliczając po drodze podjazd na Książęcej. Na Kabatach w sumie nic ciekawego - najpierw pojechaliśmy szukać singla, który jak się okazało był nieprzejezdny, później trochę pokrążyliśmy kierując się w stronę słynnego podjazdu przy szlabanie, który podjechałem aż do połowy (mogę to tłumaczyć sobie licznymi liśćmi, brakiem przyczepności, zwiększoną grawitacją, czy czymś, ale po prostu jestem chujowy ;D), dalej mały podjazd i zjazd obok szlabanu, zjazd przy 'żółtych barierkach' i tyle.
W sumie już wracaliśmy, ale w pewnym miejscu, w którym byliśmy na WKK skręciliśmy na bardzo fajnego, choć krótkiego singla i świetną sekcję przy wąwozie, nieco techniczna, aczkolwiek niespecjalnie trudna, w każdym razie genialne miejsce. Trochę się tam pokręciliśmy i wróciliśmy do domu.
Agrykola x 20 - 24.04.2012
Wtorek, 24 kwietnia 2012 | dodano:24.04.2012 Kategoria 40-59km, Trening
Km: | 42.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 22.37 |
Pr. maks.: | 42.50 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | 183( 89%) | HRavg | 151( 73%) |
Kalorie: | 1515kcal | Podjazdy: | 540m | Rower: | Merida 96 |