- Kategorie bloga:
- >100km.14
- 0-19km.23
- 20-39km.95
- 40-59km.96
- 60-79km.34
- 80-99km.20
- Inne.17
- Lajt.20
- Race Day.16
- Transportowo.13
- Trenażer.48
- Trening.154
- Wycieczka.12
22.05.2012
Wtorek, 22 maja 2012 | dodano:23.05.2012 Kategoria 20-39km, Trening
Km: | 32.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 41.00 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 770kcal | Podjazdy: | 120m | Rower: | Merida 96 |
PolandBike, Długosiodło - 20.05.2012
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km: | 58.00 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 02:23 | km/h: | 24.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 190( 92%) | HRavg | 174( 84%) |
Kalorie: | 2175kcal | Podjazdy: | 200m | Rower: | Merida 96 |
Długosiodło, pierwsze co przychodzi na myśl to 'gdzie do cholery to jest', szybkie odpytanie google maps i już wiadomo - Długosiodło to kompletne zadupie, fakt ten sprawia, że dojazd tam transportem publicznym jest praktycznie niemożliwy, na szczęście forum PolandBike przyszło mi z pomocą napisałem temat, kilka osób odpisało, zadzwoniłem do Piotrka, no i jesteśmy umówieni, co prawda trzeba dojechać na Kabaty, ale metro kursuje normalnie, więc to nie problem.
W piątek, na ostatnią chwilę, bo w godzinach wieczornych kurier przywiózł mi żele energetyczne - na szczęście przed maratonem a nie po nim, w sobotę krótka rozgrzewka, pakowanie i wcześniejsze pójście spać.
Od samego rana (już w niedzielę) genialna pogoda, co prawda mogłoby być pochmurnie, aczkolwiek 26 stopni to dobra temperatura na ściganie, jedyne co mogło przeszkadzać to wiatr, jak zwykle wiał tylko w twarz, w plecy w ogóle :)
W każdym razie dojechałem metrem na Kabaty, gdzie czekał już Piotrek, jak się okazało miały jechać z nami jeszcze 2 koleżanki, no ale wybrały Noc Muzeów, no i pojechaliśmy sami.
W dobrym towarzystwie i z dobrymi humorami dojechaliśmy do Długosiodła dość wcześnie, bo prawie 2 godziny przed startem, chwilę posiedzieliśmy, poskręcaliśmy rowery, krótka rozgrzewka - sprawdzenie początku trasy i w sektory.
Przy okazji zaciął się pulsometr, więc co, więc przydałaby się ponowna synchronizacja, nie mając instrukcji pod ręką przycisnąłem 4 guziki na raz - błąd! Wszystko się zresetowało i trzeba było ustawiać, aczkolwiek cel został osiągnięty, pulsometr się dobrze zsynchronizował.
W sektorach jeszcze chwila oczekiwania na młodych zawodników z dystansu Fan i start.
Od samego startu bardzo mocne tempo, po 18 minutach na liczniku miałem ponad 10 km, 30 minut od startu z ciekawości sprawdziłem średni puls (że niby test Friela), wyszło 182 - sporo, bo w teście z marca miałem 178, widać postęp jest.
Na odcinku od 12 do 14 km zapowiadany był singiel, więc standardowo chciałem wyprzedzić jak najwięcej ludzi, żeby było mniej blokowania i mniejsza strata. Niestety rzeczony singiel okazał się doubletrackiem, więc mój plan kompletnie nie wypalił, do tego byłem mocno zmęczony gonitwą. Ogólnie trasa dość piaszczysta, chociaż było również sporo asfaltów. W zasadzie było płasko, więc nie ma czego specjalnie opisywać, starałem się jechać, aczkolwiek z braku sił szło średnio, podłączyłem się do grupki z kilkoma zawodnikami i z nimi jechałem z 10 km, na ok 40 km bardzo fajna sekcja podjazdów, gdzie najbardziej stromy miał 11% nachylenia a i tak większość tam prowadziła - na szczęście jakoś tak dziwnie mam, że pod koniec mam zapas siły, więc ową grupkę powyprzedzałem i dalej jechałem sam, by dosłownie 2-3 km przed metą podłączyć się jeszcze do 2 zawodników, z którymi przejechałem metę.
Natomiast ciekawe zdarzenie miało miejsce 6-7 km przed metą, mianowicie jechałem jakieś 20-30 m za grupą 2 zawodników, którzy na rozwidleniu skręcili w lewo mimo, że oznakowanie w tym miejscu było bardzo wyraźne (ja zauważyłem :D), krzyknąłem za nimi i zauważyli, aczkolwiek stracili sporo czasu na tyle, że finiszowali za mną, a później na forum płacz, że oznakowanie kiepskie ;F
A po finiszu prawie od razu z Piotrkiem zawinęliśmy się do domu.
A na koniec wpisu bardzo fajny kawałek, który miałem okazję usłyszeć i zapamiętać tytuł w korku pod Warszawą (kawałek z tych, który każdy zna a nikt nie kojarzy tytułu):
W piątek, na ostatnią chwilę, bo w godzinach wieczornych kurier przywiózł mi żele energetyczne - na szczęście przed maratonem a nie po nim, w sobotę krótka rozgrzewka, pakowanie i wcześniejsze pójście spać.
Od samego rana (już w niedzielę) genialna pogoda, co prawda mogłoby być pochmurnie, aczkolwiek 26 stopni to dobra temperatura na ściganie, jedyne co mogło przeszkadzać to wiatr, jak zwykle wiał tylko w twarz, w plecy w ogóle :)
W każdym razie dojechałem metrem na Kabaty, gdzie czekał już Piotrek, jak się okazało miały jechać z nami jeszcze 2 koleżanki, no ale wybrały Noc Muzeów, no i pojechaliśmy sami.
W dobrym towarzystwie i z dobrymi humorami dojechaliśmy do Długosiodła dość wcześnie, bo prawie 2 godziny przed startem, chwilę posiedzieliśmy, poskręcaliśmy rowery, krótka rozgrzewka - sprawdzenie początku trasy i w sektory.
Przy okazji zaciął się pulsometr, więc co, więc przydałaby się ponowna synchronizacja, nie mając instrukcji pod ręką przycisnąłem 4 guziki na raz - błąd! Wszystko się zresetowało i trzeba było ustawiać, aczkolwiek cel został osiągnięty, pulsometr się dobrze zsynchronizował.
W sektorach jeszcze chwila oczekiwania na młodych zawodników z dystansu Fan i start.
Od samego startu bardzo mocne tempo, po 18 minutach na liczniku miałem ponad 10 km, 30 minut od startu z ciekawości sprawdziłem średni puls (że niby test Friela), wyszło 182 - sporo, bo w teście z marca miałem 178, widać postęp jest.
Na odcinku od 12 do 14 km zapowiadany był singiel, więc standardowo chciałem wyprzedzić jak najwięcej ludzi, żeby było mniej blokowania i mniejsza strata. Niestety rzeczony singiel okazał się doubletrackiem, więc mój plan kompletnie nie wypalił, do tego byłem mocno zmęczony gonitwą. Ogólnie trasa dość piaszczysta, chociaż było również sporo asfaltów. W zasadzie było płasko, więc nie ma czego specjalnie opisywać, starałem się jechać, aczkolwiek z braku sił szło średnio, podłączyłem się do grupki z kilkoma zawodnikami i z nimi jechałem z 10 km, na ok 40 km bardzo fajna sekcja podjazdów, gdzie najbardziej stromy miał 11% nachylenia a i tak większość tam prowadziła - na szczęście jakoś tak dziwnie mam, że pod koniec mam zapas siły, więc ową grupkę powyprzedzałem i dalej jechałem sam, by dosłownie 2-3 km przed metą podłączyć się jeszcze do 2 zawodników, z którymi przejechałem metę.
Natomiast ciekawe zdarzenie miało miejsce 6-7 km przed metą, mianowicie jechałem jakieś 20-30 m za grupą 2 zawodników, którzy na rozwidleniu skręcili w lewo mimo, że oznakowanie w tym miejscu było bardzo wyraźne (ja zauważyłem :D), krzyknąłem za nimi i zauważyli, aczkolwiek stracili sporo czasu na tyle, że finiszowali za mną, a później na forum płacz, że oznakowanie kiepskie ;F
A po finiszu prawie od razu z Piotrkiem zawinęliśmy się do domu.
A na koniec wpisu bardzo fajny kawałek, który miałem okazję usłyszeć i zapamiętać tytuł w korku pod Warszawą (kawałek z tych, który każdy zna a nikt nie kojarzy tytułu):
Długosiodło, dojazd, rozgrzewka, rozjazd - 20.05.2012
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 20-39km, Transportowo
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida 96 |
Rozgrzewka przed PB - 19.05.2012
Sobota, 19 maja 2012 | dodano:19.05.2012 Kategoria 20-39km, Lajt
Km: | 29.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 22.31 |
Pr. maks.: | 42.50 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | 184( 89%) | HRavg | 145( 70%) |
Kalorie: | 920kcal | Podjazdy: | 160m | Rower: | Merida 96 |
Najpierw szybko podrzucić żele Łukaszowi do Pracy, później na Agrykolę, gdzie spotkałem się z Krzyśkiem, który chciał porównać działanie hamulców (też ma R1, tylko coś mu tam się nie podobało), ogólnie pojeździłem na jego Epicu, w sumie rower fajny, osprzęt praktycznie z najwyższej półki, ale jednak nie chciałbym tego rowery do ścigania, zdecydowanie za mały kąt główki ramy powodował, że rower prowadził się bardzo nieswojo, aczkolwiek reszta ok :)
Pokręciliśmy trochę po Agrykoli pogadaliśmy, podjechaliśmy schodki, zjechaliśmy w terenie i w sumie tyle.
Pokręciliśmy trochę po Agrykoli pogadaliśmy, podjechaliśmy schodki, zjechaliśmy w terenie i w sumie tyle.
Mazovia - Legionowo - 13.05.2012
Niedziela, 13 maja 2012 | dodano:13.05.2012 Kategoria 40-59km, Race Day
Km: | 55.00 | Km teren: | 52.00 | Czas: | 02:19 | km/h: | 23.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 11.0 | HRmax: | 189( 92%) | HRavg | 170( 82%) |
Kalorie: | 2069kcal | Podjazdy: | 170m | Rower: | Merida 96 |
Przygotowania do startu już od kilku dni - ładowanie węglowodanami, wczorajsza rozgrzewka, przygotowanie sprzętu, który jak się okazało przygotowany był idealnie :)
Od rada pogoda bardzo dobra na ściganie - ok 10-11 stopni, pochmurnie, ale bez opadów, bezwietrznie, chociaż myślałem, że pojadę w krótkich spodenkach, ale było fajnie :)
Z Piotrkiem umówiliśmy się przy Żabie, dojechaliśmy na PKP Warszawa Praga i po kilku chwilach jechaliśmy KM-ką w kierunku Legionowa. Wysiedliśmy w miejscu przeznaczenia i kierując się za innymi rowerzystami dojechaliśmy do miasteczka Mazovii, gdzie od razu wpadliśmy na Łukasza - biedny chłopak stał w kilometrowej kolejce, żeby zapisać się na start :)
Ogólnie przed startem zdążyliśmy jeszcze pójść do wozu technicznego Łukasza, gdzie zostawiliśmy zbędny sprzęt, przy okazji pożyczyłem komin do korby i szybko na start.
Na starcie trochę późno się ustawiłem, bo nawet nie zmieściłem się do sektora :)
Po starcie 4 sektorów przyszedł czas na nas, od razu po wystartowaniu wyszedł mój pierwszy błąd - nie wrzuciłem z przodu łańcucha na blat i przy zmianie łańcuch spadł na zewnątrz, na szczęście zrzuciłem przerzutkę na środkową zębatkę, zakręciłem, wrzuciłem z powrotem na blat i było ok. Start standardowy - jazda > 40kmph po asfalcie, choć w tym wypadku asfaltu było mało, bo raptem kilometr, dalej dość szeroko, jednak dziurawo, szutrowo i szybko.
Po bardzo szybkich 6 km przyszedł czas na zwolnienie, zwężenie drogi okazało się niestety omijaniem nieprzytomnego zawodnika (podobno problemy z sercem, na szczęście kolega obudził się w szpitalu). Po kilku kolejnych kilometrach przyszedł czas na pierwsze podjazdy i zjazdy, mimo że nie było bardzo stromo (15% może było) to niektórzy schodzili i prowadzili, jednak na podjazdach dzięki nowemu napędowi, który tym razem nie przeskakiwał mogłem mocniej depnąć :)
Dalej w sumie nic specjalnego się nie działo, na piaszczystym niepodjeżdżalnym, piaszczystym podjeździe dwukrotnie wyprzedziłem kilku zawodników, oprócz tego kilka interwałowych podjazdów, kilka nawet przyzwoitych singielków, szczególnie przy końcu trasy. Ogólnie tym razem na trasie było sporo blokowania, kilka razy jechałem w grupie, jednak straciłem przez to sporo czasu.
Na drugim bufecie dorwałem żel z zamiarem wciągnięcia go jakieś 15 km przed metą i przez ostatnie 10 km mocniejszego depnięcia. Mój plan został pokrzyżowany przez organizatorów, trochę przykro mi było jak po przejechaniu mocnych 3 km zobaczyłem tabliczkę '1 Km do mety' no kuźwa, miało być 60 km a jest 55, jak dla mnie porażka. Sam finisz niestety samotny, 600 m przed metą jakiś ktoś krzyczał o pozostałym dystansie, no to co? No to ciśniem! Dojechałem do grupki 2 zawodników, to myślałem, że chociaż powalczą, a tu dupa, nie chcieli się ścigać na finiszu, a szkoda, bo taka bezpośrednia rywalizacja, czy to wygrana, czy nie jest na prawdę bardzo przyjemna :)
Po finiszu oczywiście chwila pogawędki, makraonik, izotoniczek, owocki i ciasto.
W każdym razie jestem dziś z siebie zadowolony, co prawda nie pojechałem na 100%, ale udało się awansować do 3. sektora, więc w Toruniu będzie tylko lepiej!
Od rada pogoda bardzo dobra na ściganie - ok 10-11 stopni, pochmurnie, ale bez opadów, bezwietrznie, chociaż myślałem, że pojadę w krótkich spodenkach, ale było fajnie :)
Z Piotrkiem umówiliśmy się przy Żabie, dojechaliśmy na PKP Warszawa Praga i po kilku chwilach jechaliśmy KM-ką w kierunku Legionowa. Wysiedliśmy w miejscu przeznaczenia i kierując się za innymi rowerzystami dojechaliśmy do miasteczka Mazovii, gdzie od razu wpadliśmy na Łukasza - biedny chłopak stał w kilometrowej kolejce, żeby zapisać się na start :)
Ogólnie przed startem zdążyliśmy jeszcze pójść do wozu technicznego Łukasza, gdzie zostawiliśmy zbędny sprzęt, przy okazji pożyczyłem komin do korby i szybko na start.
Na starcie trochę późno się ustawiłem, bo nawet nie zmieściłem się do sektora :)
Po starcie 4 sektorów przyszedł czas na nas, od razu po wystartowaniu wyszedł mój pierwszy błąd - nie wrzuciłem z przodu łańcucha na blat i przy zmianie łańcuch spadł na zewnątrz, na szczęście zrzuciłem przerzutkę na środkową zębatkę, zakręciłem, wrzuciłem z powrotem na blat i było ok. Start standardowy - jazda > 40kmph po asfalcie, choć w tym wypadku asfaltu było mało, bo raptem kilometr, dalej dość szeroko, jednak dziurawo, szutrowo i szybko.
Po bardzo szybkich 6 km przyszedł czas na zwolnienie, zwężenie drogi okazało się niestety omijaniem nieprzytomnego zawodnika (podobno problemy z sercem, na szczęście kolega obudził się w szpitalu). Po kilku kolejnych kilometrach przyszedł czas na pierwsze podjazdy i zjazdy, mimo że nie było bardzo stromo (15% może było) to niektórzy schodzili i prowadzili, jednak na podjazdach dzięki nowemu napędowi, który tym razem nie przeskakiwał mogłem mocniej depnąć :)
Dalej w sumie nic specjalnego się nie działo, na piaszczystym niepodjeżdżalnym, piaszczystym podjeździe dwukrotnie wyprzedziłem kilku zawodników, oprócz tego kilka interwałowych podjazdów, kilka nawet przyzwoitych singielków, szczególnie przy końcu trasy. Ogólnie tym razem na trasie było sporo blokowania, kilka razy jechałem w grupie, jednak straciłem przez to sporo czasu.
Na drugim bufecie dorwałem żel z zamiarem wciągnięcia go jakieś 15 km przed metą i przez ostatnie 10 km mocniejszego depnięcia. Mój plan został pokrzyżowany przez organizatorów, trochę przykro mi było jak po przejechaniu mocnych 3 km zobaczyłem tabliczkę '1 Km do mety' no kuźwa, miało być 60 km a jest 55, jak dla mnie porażka. Sam finisz niestety samotny, 600 m przed metą jakiś ktoś krzyczał o pozostałym dystansie, no to co? No to ciśniem! Dojechałem do grupki 2 zawodników, to myślałem, że chociaż powalczą, a tu dupa, nie chcieli się ścigać na finiszu, a szkoda, bo taka bezpośrednia rywalizacja, czy to wygrana, czy nie jest na prawdę bardzo przyjemna :)
Po finiszu oczywiście chwila pogawędki, makraonik, izotoniczek, owocki i ciasto.
W każdym razie jestem dziś z siebie zadowolony, co prawda nie pojechałem na 100%, ale udało się awansować do 3. sektora, więc w Toruniu będzie tylko lepiej!
Mazovia - Legionowo, dojazd
Niedziela, 13 maja 2012 | dodano:13.05.2012 Kategoria 0-19km, Transportowo
Km: | 10.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:25 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida 96 |
NTest napędu i rozgrzewka - 11.05.2012
Sobota, 12 maja 2012 | dodano:12.05.2012 Kategoria 20-39km, Lajt
Km: | 20.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 21.43 |
Pr. maks.: | 39.50 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | 184( 89%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 688kcal | Podjazdy: | 30m | Rower: | Merida 96 |
W zasadzie dziś myślałem, że nie uda mi się wyjść, głównie za sprawą pogody, acz czas znalazłem dopiero po południu i średni mi się chciało, jednakże jutro Mazovia a do tego nie mam jednego komina w korbie, więc najpierw do sklepu (Wkręceni.pl przy św. Wincentego), gdzie kominów, ani śrub nie mieli, no trudno, najwyżej pożyczę, albo pojadę na trzech. Później korzystając z bliskości Lasku Bródnowskiego udałem się w teren, w zasadzie to najbliższy mi obiekt leśny a nie pamiętam, kiedy ostatnio tam byłem. W Lasku całkiem ciekawe, znalazłem krótkiego, jednak przyjemnego singla i to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o takie atrakcje :D
Pokręciłem się trochę po asfalcie, zwiedziłem Zacisze, przejechałem mostem Śląsko-Dąbrowskim, by wzdłuż Wisły i mostem Gdańskim wrócić na właściwą stronę miasta. Co ciekawe ruszając spod świateł na rondzie Żaba prawie wpadłem pod auto - wystartowałem na stojąco z blatu, jednak jakimś cudem łańcuch spadł z korby, łatwo sobie wyobrazić co stało się dalej, 'pusty' obrót korbami wkładając w to całe siły na stojąco nie może się dobrze skończyć, jednak udało mi się tylko dość konkretnie zachwiać i zjechać na chodnik. Żeby było ciekawiej to nie koniec atrakcji! Opuszczając rondo zwolniłem blokadę dampera i... nic :( Naciągnąłem, puściłem, znów dupa, szybki rzut okiem i diagnoza: linka się nie cofa, czyli albo poszła sprężyna w damperze, albo gdzieś wyskoczył pancerz, na szczęście to drugie okazało się prawdziwe, więc szybki ruch ręką i blokada śmiga dobrze :D
Przy okazji testowałem dziś nowy napęd - Suport Aerozine BB-05-XC i stary-nowy łańcuch XT i kasetę SLX, ogólnie napęd jest super cichutki, nic nie przeskakuje, nie chrobocze i nie strzela, wreszcie można się ścigać :>
Pokręciłem się trochę po asfalcie, zwiedziłem Zacisze, przejechałem mostem Śląsko-Dąbrowskim, by wzdłuż Wisły i mostem Gdańskim wrócić na właściwą stronę miasta. Co ciekawe ruszając spod świateł na rondzie Żaba prawie wpadłem pod auto - wystartowałem na stojąco z blatu, jednak jakimś cudem łańcuch spadł z korby, łatwo sobie wyobrazić co stało się dalej, 'pusty' obrót korbami wkładając w to całe siły na stojąco nie może się dobrze skończyć, jednak udało mi się tylko dość konkretnie zachwiać i zjechać na chodnik. Żeby było ciekawiej to nie koniec atrakcji! Opuszczając rondo zwolniłem blokadę dampera i... nic :( Naciągnąłem, puściłem, znów dupa, szybki rzut okiem i diagnoza: linka się nie cofa, czyli albo poszła sprężyna w damperze, albo gdzieś wyskoczył pancerz, na szczęście to drugie okazało się prawdziwe, więc szybki ruch ręką i blokada śmiga dobrze :D
Przy okazji testowałem dziś nowy napęd - Suport Aerozine BB-05-XC i stary-nowy łańcuch XT i kasetę SLX, ogólnie napęd jest super cichutki, nic nie przeskakuje, nie chrobocze i nie strzela, wreszcie można się ścigać :>
KPN i 'okolice' - 05.05.2012
Sobota, 5 maja 2012 | dodano:05.05.2012 Kategoria >100km, Trening
Km: | 114.20 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 05:05 | km/h: | 22.47 |
Pr. maks.: | 43.50 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 148( 72%) |
Kalorie: | 3715kcal | Podjazdy: | 254m | Rower: | Merida 96 |
Standardowa ustawka na forum, Marcin zwołał ludzi o 11 w Sierakowie przy sklepie, rano napisał do mnie jeszcze Łasica, żeby razem dojechać, ale nie wyszło z wzajemną komunikacją i pojechaliśmy oddzielnie, przy okazji rano na forum prowodyr całego zamieszania napisał, że go nie będzie :(
Jak zwykle dojechałem ze sporym zapasem czasu, więc usiadłem i czekałem... i czekałem... i czekałem... w końcu przyjechał Łasica i tylko on - wiadome co to oznacza: dystans 100+ i do tego mocne tempo :D
Poczekaliśmy kilka minut i po kwadransie od umówionej godziny pojechaliśmy. Pierwotny plan chyba zakładał Roztokę, szczebel i inne znane atrakcje, w każdym razie trasa została szybko zmodyfikowana i naszym celem był najpierw KPN a później Nowy Dwór i Lasy Chotomowskie. W Kampinosie przejechaliśmy odcinkami, które pierwszy raz widziałem, głównie bardzo fajne małe, interwałowe górki, kilka singli, w okolicy Truskawia zaliczyliśmy kilka mostków. Pierwszy (i chyba jedyny) postój zaliczyliśmy po ~60 km, chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów, zimny lodzik :)
Po tych przyjemnościach skierowaliśmy się do Nowego Dworu, po drodze zatrzymując się na 'wiadukcie', który pod wpływem przejeżdżających pod nim samochodów uginał się - ciekawe uczucie. W Nowym Dworze jeszcze wybór trasy, wariant krótszy zakładał ok 120 km, wariant dłuższy ok 150, mimo trudnej decyzji pojechaliśmy krótszą trasę zaliczając po drodze wiele atrakcji, chociażby przeprawę przez ekhm... dużą kałużę, którą próbowaliśmy jakoś obejść, ale i tak musieliśmy przejechać przez jej środek:
Udało się przebrnąć z suchymi butkami, do tego zaliczyliśmy bieg przez tory, bieg przez prywatną posesję odgrodzoną sznurkami na środku drogi :D
W Lasach Chotomowskich kilka razy przecięliśmy trasę przyszłotygodniowej Mazovii, ogólnie w lesie nie ma dużo piachu, całkiem przyjemnie się jechało, raczej mało singli. Do domu wróciliśmy wałem wzdłuż Wisły a później nadal wzdłuż Wisły, tylko normalną ścieżką :)
Co ciekawe, to 3 z rzędu wyjazd, gdzie HR Max wynosi dokładnie 182... :P
Jak zwykle dojechałem ze sporym zapasem czasu, więc usiadłem i czekałem... i czekałem... i czekałem... w końcu przyjechał Łasica i tylko on - wiadome co to oznacza: dystans 100+ i do tego mocne tempo :D
Poczekaliśmy kilka minut i po kwadransie od umówionej godziny pojechaliśmy. Pierwotny plan chyba zakładał Roztokę, szczebel i inne znane atrakcje, w każdym razie trasa została szybko zmodyfikowana i naszym celem był najpierw KPN a później Nowy Dwór i Lasy Chotomowskie. W Kampinosie przejechaliśmy odcinkami, które pierwszy raz widziałem, głównie bardzo fajne małe, interwałowe górki, kilka singli, w okolicy Truskawia zaliczyliśmy kilka mostków. Pierwszy (i chyba jedyny) postój zaliczyliśmy po ~60 km, chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów, zimny lodzik :)
Po tych przyjemnościach skierowaliśmy się do Nowego Dworu, po drodze zatrzymując się na 'wiadukcie', który pod wpływem przejeżdżających pod nim samochodów uginał się - ciekawe uczucie. W Nowym Dworze jeszcze wybór trasy, wariant krótszy zakładał ok 120 km, wariant dłuższy ok 150, mimo trudnej decyzji pojechaliśmy krótszą trasę zaliczając po drodze wiele atrakcji, chociażby przeprawę przez ekhm... dużą kałużę, którą próbowaliśmy jakoś obejść, ale i tak musieliśmy przejechać przez jej środek:
Udało się przebrnąć z suchymi butkami, do tego zaliczyliśmy bieg przez tory, bieg przez prywatną posesję odgrodzoną sznurkami na środku drogi :D
W Lasach Chotomowskich kilka razy przecięliśmy trasę przyszłotygodniowej Mazovii, ogólnie w lesie nie ma dużo piachu, całkiem przyjemnie się jechało, raczej mało singli. Do domu wróciliśmy wałem wzdłuż Wisły a później nadal wzdłuż Wisły, tylko normalną ścieżką :)
Co ciekawe, to 3 z rzędu wyjazd, gdzie HR Max wynosi dokładnie 182... :P
03.05.2012
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano:03.05.2012 Kategoria 60-79km, Trening
Km: | 66.50 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 22.93 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 26.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 2063kcal | Podjazdy: | 272m | Rower: | Merida 96 |
W sumie dziś to bardziej szwendanie się po mieście niż konkretny trening, chociaż kilka elementów treningowych zrobiłem a każdy przejechany kilometr jest dobry :)
Dziś pogoda znacznie lepsza niż w ciągu kilku poprzednich dni - zamiast 'parówy' było przyjemnie ciepło.
Najpierw pojechałem w stronę Agrykoli przez most gdański, połowa miasta zamknięta - Krakowskie przedmieście zablokowane, bo 3. Maja, Marszałkowską też zamknęli, bo metro nam budują...
2x zjechałem terenowym zjazdem obok Agrykoli i podjechałem i po schodkach i normalnym podjazdem. Później trochę asfaltem, żeby znów zaliczyć Agrykolę. Dalej pojechałem do Bielańskiego, gdzie zrobiłem zaledwie 1 kółko, a że na liczniku mały dystans i jakoś tak głupio zmarnować taki ładny dzień to podjechałem jeszcze na górkę szczęśliwicką, gdzie było koszmarnie dużo ludzi, w każdym razie popodjeżdżałem, pozjeżdżałem i pojechałem w stronę domu. Przed mostem Poniatowskiego złapałem darmowe taxi - 517 jechało i aż tak głupio nie było pojechać w tunelu aero :D
Most, al. Zieleniecką i kawałek Targowej przejechałem ze średnią 50 kmph :>
Mało dokładna mapka, bo robiona 'z palca' :)
Dziś pogoda znacznie lepsza niż w ciągu kilku poprzednich dni - zamiast 'parówy' było przyjemnie ciepło.
Najpierw pojechałem w stronę Agrykoli przez most gdański, połowa miasta zamknięta - Krakowskie przedmieście zablokowane, bo 3. Maja, Marszałkowską też zamknęli, bo metro nam budują...
2x zjechałem terenowym zjazdem obok Agrykoli i podjechałem i po schodkach i normalnym podjazdem. Później trochę asfaltem, żeby znów zaliczyć Agrykolę. Dalej pojechałem do Bielańskiego, gdzie zrobiłem zaledwie 1 kółko, a że na liczniku mały dystans i jakoś tak głupio zmarnować taki ładny dzień to podjechałem jeszcze na górkę szczęśliwicką, gdzie było koszmarnie dużo ludzi, w każdym razie popodjeżdżałem, pozjeżdżałem i pojechałem w stronę domu. Przed mostem Poniatowskiego złapałem darmowe taxi - 517 jechało i aż tak głupio nie było pojechać w tunelu aero :D
Most, al. Zieleniecką i kawałek Targowej przejechałem ze średnią 50 kmph :>
Mało dokładna mapka, bo robiona 'z palca' :)
MPK - 01.05.2012
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano:01.05.2012 Kategoria 80-99km, Trening
Km: | 87.40 | Km teren: | 53.00 | Czas: | 04:37 | km/h: | 18.93 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 33.0 | HRmax: | 182( 88%) | HRavg | 146( 71%) |
Kalorie: | 3145kcal | Podjazdy: | 284m | Rower: | Merida 96 |
Tym razem nieco bliżej niż do Kampinosu, czyli atak na Mazowiecki Park Krajobrazowy.
Plan zakładał bardzo spokojną jazdę z Piotrkiem i Łukaszem, jednak jak zwykle plan zawiódł - przyjechał Artur, do tego jeszcze Łasica, z którym w ostatnią niedzielę śmigaliśmy po Kampinosie.
Tym razem dość punktualnie ruszyliśmy w kierunku wyznaczonego celu, kilka kilometrów asfaltem i wjazd w teren. W terenie wszystko suche, sporo piachu kopnego, ale przede wszystkim bardzo gorąco, co w moim wypadku niestety dość szybko dało się odczuć - ból głowy i 'ciężkie nogi', w każdym razie jakoś jeszcze jechałem, czego nie można powiedzieć o Łukaszu, który przez ból kolan musiał odłączyć się od nas dość wcześnie.
Później postój w sklepie, uzupełnienie zapasów, chwila odpoczynku i dalej, w stronę Otwocka wzdłuż Świdra, świetnym singletrackiem, dość szybki, technicznie raczej mało wymagający, acz w kilku miejscach stosunkowo wąsko, do tego trochę ludzi na trasie, na szczęście jakoś nie było problemy z mijaniem/wyprzedzaniem, więc jakoś szło, przy okazji tuż przed Otwockiem Piotrek nam się zapodział - za szybko jechał i nie zauważył, że skręciliśmy :D
W Otwocku małe poszukiwanie otwartego sklepu, kolejne uzupełnienie zapasów, krótki postój i z powrotem na singla. W zasadzie do Wisły praktycznie cały czas jedziemy singlem, jeszcze jeden przymusowy postój na trasie - Łasica przebił dętkę, szybka łatka i jazda dalej.
Trasa wzdłuż Wisły momentami również wąska, również przy skarpie i również gorąco z tym, że mniej drzew wzmogło uczucie gorąca, co połączone ze sporym już głodem spowodowało kompletne odcięcie - jazda >20 kmph była w zasadzie nieosiągalna, jednak jakoś udało się dojechać do Warszawy a tuż przed samym wyjazdem na asfalt przeprawa przez rzeczkę, z Arturem przeszliśmy w butach, co przy tej temperaturze było baaaardzo przyjemne :)
Dalej już tylko mozolny powrót do domu :)
Plan zakładał bardzo spokojną jazdę z Piotrkiem i Łukaszem, jednak jak zwykle plan zawiódł - przyjechał Artur, do tego jeszcze Łasica, z którym w ostatnią niedzielę śmigaliśmy po Kampinosie.
Tym razem dość punktualnie ruszyliśmy w kierunku wyznaczonego celu, kilka kilometrów asfaltem i wjazd w teren. W terenie wszystko suche, sporo piachu kopnego, ale przede wszystkim bardzo gorąco, co w moim wypadku niestety dość szybko dało się odczuć - ból głowy i 'ciężkie nogi', w każdym razie jakoś jeszcze jechałem, czego nie można powiedzieć o Łukaszu, który przez ból kolan musiał odłączyć się od nas dość wcześnie.
Później postój w sklepie, uzupełnienie zapasów, chwila odpoczynku i dalej, w stronę Otwocka wzdłuż Świdra, świetnym singletrackiem, dość szybki, technicznie raczej mało wymagający, acz w kilku miejscach stosunkowo wąsko, do tego trochę ludzi na trasie, na szczęście jakoś nie było problemy z mijaniem/wyprzedzaniem, więc jakoś szło, przy okazji tuż przed Otwockiem Piotrek nam się zapodział - za szybko jechał i nie zauważył, że skręciliśmy :D
W Otwocku małe poszukiwanie otwartego sklepu, kolejne uzupełnienie zapasów, krótki postój i z powrotem na singla. W zasadzie do Wisły praktycznie cały czas jedziemy singlem, jeszcze jeden przymusowy postój na trasie - Łasica przebił dętkę, szybka łatka i jazda dalej.
Trasa wzdłuż Wisły momentami również wąska, również przy skarpie i również gorąco z tym, że mniej drzew wzmogło uczucie gorąca, co połączone ze sporym już głodem spowodowało kompletne odcięcie - jazda >20 kmph była w zasadzie nieosiągalna, jednak jakoś udało się dojechać do Warszawy a tuż przed samym wyjazdem na asfalt przeprawa przez rzeczkę, z Arturem przeszliśmy w butach, co przy tej temperaturze było baaaardzo przyjemne :)
Dalej już tylko mozolny powrót do domu :)